niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 7 "Będę Cię ćwiczył maleńka"


Tydzień minął spokojnie. Lith każde popołudnie spędziła z dziewczynami, a nocą omawiała wszystko z Justinem. Dziewczyna nigdy nie wiedziała, że jej zadanie będzie aż tak trudne. Codzienne unikanie Stylesa i jego nie wygodnych pytań plus życie w kłamstwie pokazywały jej jak trudną pracę miał jej Ojciec. Najgorsze w tym wszystkim było, że nigdy nie wiedziała gdzie płyną, a o niektórych miejscach słyszała tylko najgorsze rzeczy.
Była środa. Minęło równo półtora tygodnia odkąd przybyła na statek Harrego. Nie mogła zaprzeczyć podobało się jej tu. Wygodna kajuta, miła załoga tylko jedna rzecz jej tu nie pasowała. A mianowicie kapitan. Tak, jego mogłaby zamienić. Lith uważała, że lepszy były sam Liam. Szatyn wydawał się jej najmilszy z poznanych tutaj. Polubiła go tak samo jak resztę chłopców. O wilku mowa- pomyślała gdy przemierzała kolejne ciemne korytarze z wrodzonej ciekawości.
  • Właśnie cię szukaliśmy- powiedział Louis gdy tylko rozpoznał rysy Collins.
  • Tak? Coś się stało?
  • Harry chciał się z tobą widzieć.
    Dziewczyna skrzywiła się na jego słowa. O ironio! Styles musiał nawiedzać ją nawet na spokojnym spacerze. Nie dość, że nie mogła przez niego spać to musiał ją również dręczyć na jawie. Wypuściła powietrze, które trzymała odkąd poznała treść ich wiadomości. Zaczęła miarowo oddychać i poszła, udając spokojną za wysłannikami. Szli kilka minut w całkowitej i krępującej ciszy. Lith zaczęły przychodzić same straszne myśli związane z intencjami „kapitana”. Najwyraźniej białowłosa naoglądała się za dużo horrorów.
  • To tutaj- wypowiedział Liam gdy stanęli przed mahoniowymi drzwiami.
  • Nie wejdziecie ze mną?
  • Nie martw się. Harry cie nie zje- zaśmiał się Louis i przytulił ja na pożegnanie. Za jego przykładem poszła pozostała czwórka chłopców i wszyscy razem oddalili się w nieznanym jej kierunku.
    Lith wzięła oddech, policzyła do dziesięciu i zapukała w drzwi. Po kilku sekundach usłyszała ciche ''wejdź''. Niepewnie wkroczyła do ciemnego pomieszczenia. Przytłaczał ją brak światła. Tak zbyt dużo horrorów.
  • Po co mnie tu wezwałeś?- spytała po niezręcznej ciszy.
  • Masz ogromny talent Lith. Nie chcę go zmarnować.
  • Nadal nie rozumiem po co tu się znajduję.
  • Będę cię ćwiczył maleńka- odparł z cichym śmiechem Styles.
    Dziewczynę aż zatkało na jego słowa. Słowa wypowiedziane przez chłopaka obijały się jej po uszy. „Ćwiczył”. Nawet nie zwróciła uwagi na jego zuchwałe określenie.
  • Ale...
  • Nie ma żadnego ale- stwierdził spokojnie, uważnie patrząc się na dziewczynę czekają na jej wybuch, który tak starannie próbowała pohamować.
    Lith odwróciła się do niego plecami i zaczęła liczyć do dziecięciu jak to miała w zwyczaju. Jednak i to nie pomogło. Przeczesała włosy palcami i próbowała pohamować narastającą w niej złość na przystojnego chłopaka. Poczuła dłonie na biodrach i drgnęła zaskoczona. Nawet zdążyła zapomnieć o jego obecności.
  • Spokojnie- szepnął i potarł ręce białowłosej- tego właśnie cię nauczę. Jak pohamować swoją złą drugą naturę.
  • Po co to robisz?- spytała odwracając się w jego stronę i patrząc w jego niezwykle zielone tęczówki.
  • Może kiedyś dostaniesz odpowiedź na to pytanie- odparł i uśmiechnął się chytrze, ukazując przy tym słodkie dołeczki w policzkach.
  • Dobrze, kiedy zaczynamy- odparła zrezygnowana.
  • Teraz- szepnął jej do ucha, wywołując gęsią skórkę na ciele dziewczyny. Chłopak cicho zaśmiał się na jej reakcję- jesteś taka niewinna.
  • Harry, możemy już zacząć?- spytała białowłosa niecierpliwiąc się. Chciała jak najszybciej zakończyć tę szopkę. Nie mogła przecież zauroczyć się w egoistycznym dupku, który był jej celem.
  • Oczywiście kochanie, oczywiście.
    Przez pierwszą godzinę „nauki” chłopak pokazywał jej jak opanować narastające w niej uczucia i wykorzystać je w swojej obronie. Niestety potem przeszli do czego innego... do walki. Lith nigdy nie obawiała się innego człowieka tak jak jego.
    Harry stanął w odległości kilkunastu metrów naprzeciwko dziewczyny i udzielał jej szczegółowe instrukcje. Spojrzał w jej oczy na dłuższą chwilę. Musiał wiedzieć czy wszystko zrozumiała. Nie chciał przecież jej skrzywdzić, zbyt dużo dla niego znaczyła, jeśli nawet przed samym sobą się do tego nie przyznawał. Śliczne błękitne oczy patrzyły na niego niepewnie, czekając na jego najmniejszy ruch. Zaczynamy- pomyślał i wysłał małe przedmioty w kierunku dziewczyny. Oczywiście ona, jak spodziewał się Loczek, odbiła je bez żadnej trudności. Kolejne rzeczy leciały i odbijały się od tarczy ochronnej Collins.
  • Mam nadzieję, że ta mała rozgrzewka dostatecznie cię przygotowała- powiedział dostatecznie głośno by go usłyszała. Tym razem żadne przedmioty nie poleciały w jej stronę, poleciało coś znacznie gorszego. Coś przed czym jej wcześniejsza stworzona tracza nie miała szans. Czarna magia. Odskoczyła próbują uniknąć lecącej w jej kierunku kuli, która uderzyła w stojąca z jej plecami szafę i rozbiła ją na kawałeczki. Wiór powoli opadał na podłogę, a deski leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu. Niedobrze się zapowiada. Kolejne czarne pociski sunęły w powietrzu, jednak tym razem nie sposób był ich unikać. Trzeba było stworzyć dość mocną tarczę by odbiła je lub zatrzymała na parę chwil. Tak, to jest wyjście- pomyślała dziewczyna. Wypowiedziała formułkę zaklęcia i przed jej oczami stanęła potężna ściana lodowa o którą wszystko się rozbijało. Wytrzymała tą i kolejną salwę niebezpiecznych kul.
    Lith odważyła się spojrzeć na chłopaka. Najwidoczniej Styles nie spodziewał się tak mocnej obrony po niej, niewinnej, zwykłej, białowłosej dziewczynie. Spojrzała w jego oczy pragnąc zobaczyć w nich dumę, jednak one nadal zostawały obojętne, zimne i takie nie ludzkie.
  • Co teraz?- spytała, chcąc przerwać tą nieręczną ciszę.
  • Nic. Jak na dziś koniec. I tak zbyt długo cię tu trzymałem.
    Białowłosa spojrzała na niego zdziwiona. Dopiero teraz spostrzegła, która jest godzina. Za kilka minut dochodziła pora obiadowa.
  • To ja pójdę się przebrać- mruknęła i odwróciła się w kierunku drzwi.
    Nie zdążyła jednak postawić nawet dwóch kroków, a poczuła jak ktoś odwraca ją w swoi kierunku. Nie trzeba być wielkim naukowcem by wiedzieć kto to był. Lith leniwie spojrzała w je kierunku i pozwoliła się mu zbliżyć do siebie. Zbyt mocno działał na nią jego urok by mogła mu się przeciwstawić. Zbyt mocno była zmęczona na choćby najmniejszą reakcję.
  • Kolacja czeka w twojej kajucie- schylił się i wyszeptał do jej ucha wywołując nieznane przedtem jej uczucia- dziś wieczorem jest bal. Chciałbym żebyś przyszła.
    Czego jak czego, ale takiego zaproszenia na przyjęcie, dziewczyna się nie spodziewała. Przecież ja nie mam odpowiedniego stroju-pomyślała. Harry jakby czytała w jej myślach powiedział, że ma wszystko przygotowane w swoim pokoju.
  • Mam nadzieję, że się zjawisz. Nie chciałbym cię wynosić siłą- zaśmiał się pod nosem i schylił by móc spojrzeć jej w oczy- pamiętaj bądź o 20 gotowa. Przyjdę po ciebie- mruknął i pocałował kącik jej ust.
    Po chwili już go nie było, a dziewczyna nadal stała z szeroko otwartymi oczami niemogąc uwierzyć w to co się stało. Już drugi raz chłopak ją zaskoczył, a Lith nie mogła powiedzieć czy było to pozytywne czy negatywne.

Harry przemielał korytarze aż dotarł do miejsca, gdzie był umówiony z przyjaciółmi. Na wspomnienie wcześniejszych zdarzeń uśmiechał się triumfalnie. Widział jaką reakcję wywołuje u białowłosej piękności i miał zamiar jeszcze dziś kolejną raz sprawić na jej ciele gęsią skórkę. Wszedł nie pukając jak to miał w zwyczaju. W pokoju Louisa wszyscy zebrani spojrzeli na niego ciekawie czekając aż uraczy ich swoją opowieścią, a miał co opowiadać, oj miał.
  • Masz dziwnie zbyt dobry nastrój. Poszedłeś z Lith na całość?- zaśmiał się Lou.
  • Nie mam znacznie lepsze wieści- odparła tajemniczo.
  • Tak? Może zechcesz się nimi z nami podzielić, a nie trzymać nas w niepewności- powiedział mulat.
  • Idziemy dziś do Victorii na bal. Co wy na to? Myślę, że dziewczyno spodoba się pomysł. Za dwie godziny dotrzemy do Hanai ( wyspa stworzona przeze mnie) pozałatwiamy nasze interesy i poświstujemy.
  • A co mamy świętować twoim zdaniem?- spytał z po wątpieniem Liam.
  • Na przykład znalezienie drugiej części medalionu?
    Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
  • Przecież medalion ma Justin.
  • On ma tylko pieczęć, Lith ma pozostała część.
  • Jak możesz to wiedzieć przecież ty- w tym momencie Liam zamilkł- walczyłeś z nią?
  • Wypróbowywałem jej umiejętności, ale tak walczyłem z nią. Jakimś zadziwiającym sposobem nie mogę zajrzeć jej w umysł.
  • Chyba nie myślisz, że to ma związek z przepowiednią- spytał się dziś po raz pierwszy Niall.
  • Tak właśnie myślę blondasku, tak właśnie myślę.

Gdy Lith wróciła do kajuty w spokoju zjadła obiad, a kilka minut później do pomieszczenia wpadły dziewczyny z „radosnymi wiadomościami”. Zaczęły się w pośpiechu szykować. Tak jak obiecał Harry wszystko czego potrzebowała miała w wielkiej skrzyni, która ktoś postawił obok jej łóżka.
Przed 20 stała przyszykowana i oglądała dzieło dziewczyn. Musiała im przyznać była pod wielkim wrażeniem. Długa, beżowa suknia,ciemne bolerko i spięte w niektórych miejscach włosy sprawiały, że wyglądała naprawdę pięknie. W tej chwili do szczęścia brakowało jej tylko miny Styles. Może tym razem z nim „wygra”.
Z rozmyślań wyrwało ją lekkie pukanie. Perrie popchnęła ją w kierunku drzwi. Stanęła przed nimi, wzięła głęboki wdech i otworzyła je. Zobaczyła Harrego, ale nie takiego którego znała. Przed nią stał przystojny, młody mężczyzna z uroczo zaczesanymi włosami i dołeczkami tworzącymi sie przy każdym uśmiechu. Właśnie takiego loczka lubiła.
  • Ślicznie wyglądasz- wyszeptał na jej widok i pocałował ją w dłoń jak prawdziwy dżentelmen- chodźmy wszyscy już na nas czekają.
                                                                ^*^*^*^ 
Hej everyone! Tak jak obiecałam jest rozdział :) Dziękuję, za wszystkie miłe komentarze przy których uśmiech sam wkradał mi się na twarz :) Mam jeszcze jeden powód do dumy a mianowicie liczba wyświetleń! Kochani przekroczyliście 2800 xx Dziękuje wam <3 
Teraz pora na sprawy organizacyjne. Rozdział pojawi się gdy spełnicie moje progi, mam nadzieję że nie są zbyt wysokie. Małymi kroczkami zbliżamy się do zakończenia pierwszej części "Magic". Rozdział 8 będzie najprawdopodobniej w niedzielę, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała neta. 
                                          8 rozdział = 10 komentarzy i 10 obserwatorów
Chciałabym złożyć najszczersze życzenia z okazji urodzin mojemu kochanemu Ludwikowi. The best things baby! Mam nadzieję, że moja wersja SOML przypadła ci do gustu! xx 
Macie już MM? Mi Mikołaj przyniesie xd 
Do następnego kochani! Mam nadzieję, że wytrwaliście notatkę xx
 
                                       

12 komentarzy:

  1. AAA! Takie zajebiste toooo dzieło twojee! Nie mogę się doczekać next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też mikołaj przyniesie MM.
    A co do rozdziału to CUDO.

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny :) ...

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPERRRRRR :)

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na następny rozdział. a co do tego to jest zaczepisty

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana... Skradlas moje serce tym opowiadaniem. Naprawdę je polubiłam. Poza tym pierwszy raz czytam tego typ ff, wiec jestem na tak!
    Całusy, Elie ; *

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaaaa. Uwielbiam ten ff mimo ze nie dawno go znalazłam czekam na nexta

    Julietta

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ten ff czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział i nie mogęsie doczekać nn :*
    Majka

    OdpowiedzUsuń