czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 9 "Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie złotko"

Słońce przedzierało się przez zasłony budząc śpiącą białowłosą. Otworzyła zaspane oczy i przetarła je zwiniętymi piąstkami. Jednak tego dnia było coś nie tak. Jej głowa pulsowała straszliwie jakby miała za chwilę wybuchnąć. Lith próbowała się podnieść, lecz uniemożliwiła jej to ręką oplatająca talię dziewczyny. Spojrzała w stronę jej pochodzenia ze strachem, spodziewając się, zobaczyć obcego mężczyznę poznanego na balu. Na szczęście, a może nawet nie, owa ręka należała do przystojnego, lokowanego kapitana.
-Na Henryka Wielkiego co ty tu robisz?- krzyknęła.
-Proszę cię, zamknij się i daj mi spać- wyszeptał i wtulił się ponownie w poduszkę.
-Jak sobie życzysz jaśnie panie- wycedziła i walnęła rękę chłopaka spoczywającą nadal na jej talii.
Chłopak tylko wymruczał coś pod nosem i nakrył się kołdrą pod sam nos. Dziewczyna jeszcze chwilkę na niego patrzyła, jednak doszła do wniosku że zanim Wielki Pan Styles się nie obudzi nie dowie się co zaszło w nocy. Ruszyła w kierunku łazienki i kilkanaście minut później była już gotowa do wyjścia. „Może i dobrze, że jeszcze śpi, nie widział mnie jak wyglądam z rana”- pomyślała wychodząc z pokoju. Zeszła po schodach i weszła do przestronnego pomieszczenia, które zapamiętała z zeszłego wieczora. Przy wielkim, kremowym stole siedzieli jej „przyjaciele” i jedli śniadanie, cicho rozmawiając i śmiejąc się między sobą.
- Lith- wykrzyknęła Perrie i podeszła przywitać koleżankę- jak się spało? Podobno Harry nie wrócił do swojego pokoju na noc? Czy ja o czymś nie wiem?
- Pezz! Nie męcz jej z rana. Później ci wszystko opowie- Eleanor uratowała ją od niezręcznej sytuacji.
- Ale ja nic nie robię El !
My już cię zbyt dobrze znamy kochanie- odpowiedziała blondynce Danielle- chodź Lith, nie przejmuj się nią.
Białowłosa podeszła do stołu i nałożyła sobie jedzenie. Czekała tylko kto podejmie temat i odważy się dopytywać dokładnie jak to zrobiła przed chwilą Perrie. Louis. To on nie wytrzymał.
- Więc-odchrząknął- może uraczysz nas wyjaśnieniem dlaczego mój przyjaciel nie wrócił do swojej sypialni na noc?
- Skąd wiesz, że nie wrócił? Czekałeś na niego?- spytała się, odbijając nie widzialną piłeczkę.
- Nie odbiegaj od tematu- powiedział zakańczając tym samym jej sztuczkę.
- To- gdy tylko to słowo opuściło jej usta, do jadalni wkroczył Harry.
Dumnym krokiem podszedł do stołu i usiadł koło Liama. Popatrzył się pytającym wzrokiem na białowłosą i Louisa, którzy mierzyli się wzrokami czekając na ruch następnego.
- Coś mnie opuściło? - spytał nadal wpatrując się w tą sama dwójkę.
- Nic, chyba nic- stwierdził roześmiany Liam patrząc się na zezłoszczonych kompanów.
*.*.*.*
- Więc opowiadaj! Dobry jest?- spytała się Perrie patrząc na białowłosą uważnie- No co się tak patrzycie, przecież już zjadła i nie ma nikogo kto może coś wygadać chłopakom.
- Jesteś pewna Pezz?- spytała się Lith i roześmiała się z miny blondynki- absolutnie pewna?
- Tak oczywiście- odburknęła obrażona- Ale nie zmieniaj tematu!
- Prawda jest taka, że.....- przedłużyła nadając odpowiedni klimat- nic nie pamiętam.
- Wiesz co! Ja liczyłam tu na coś romantycznego, a ty mnie srodze zawiodłaś- odparła blondynka.
- Od romantyzmu to ty masz Zayna.

                                                                          *.*.*.*

Pora obiadowa naszła wielkimi krokami. Statek mknął ku kolejnym miastom, a samotne dusze błąkały się po nim. Jedną z nich była właśnie Lith. Tym razem chciała dowiedzieć się czegoś więcej. Czegoś o swojej rodzinie. Skręciła w kolejny ciemny korytarz i natknęła się tylko na masywne, mahoniowe drzwi. Miała dziwne przeczucie co do nich. Dotknęła powierzchni i jak na zawołanie przez jej cało przeszły dreszcze. Nie takie normalnie jeśli tak to można powiedzieć. To było coś innego, coś bardziej mrocznego. Jej szósty zmysł podpowiadał jej, że coś co tam się znajduje, może być jej zgubą na tym statku. Jednak dziewczyna przezwyciężyła wewnętrzny strach i popchnęła drzwi. Odsunęły się delikatnie, skrzypiąc przy tym tak, że białowłosej wydawało się, że jest w jakimś tandetnym horrorze. Weszła ostrożnie rozglądając się podejrzliwie na wszystkie strony. Cały pokój zawalony była stertami starych, zakurzonych ksiąg, które mogły pochodzić nawet jeszcze z epoki kamienia. Na wielkim stole leżało kilka z nich, otwartych. Pewnie właściciel zapomniał ich zamknąć. Lith niepewnie do nich podeszła i zerknęła. Przerażające rysunki i opisy przeróżnych, nieprawdopodobnych opisów przygód elfów znajdowały się w nich odpychając swoją okropnością. Jedna z nich wyróżniała się z tłumu. Poświęcona była nie latającym stworzeniom, lecz krwiożerczym istotom. Wampiry.
- Co ty tutaj robisz?- głos Louisa wyrwał ją z zadumy- niewolno ci tu przebywać.
- Nie wiedziałam- wyjąkała- nie było nigdzie napisane...
- Drzwi były oprawione zaklęciami ochronnymi- odparł i podniósł jedną brew w górę.
Nie zdążyła nawet odpowiedzieć, a statkiem wstrząsnął „dreszcz”.
- Zapamiętaj sobie, nie pchaj nosa w nieswoje sprawy, a my się jeszcze rozliczymy- powiedział i zniknął za drzwiami.
Lith po drodze zgarnęła jedną z małych książek, walających się na podłodze i wybiegła na górę sprawdzić co wywołało takie trzęsienia statku.
- Liam- wyszeptała do zbliżającego się w jej kierunku chłopaka- co się stało?
-Podobno niewinne uszkodzenie statku, ale będzie trzeba je naprawić jak najszybciej. Zatrzymamy się w Aleksandrii na noc?
W Aleksandrii?
Tak- odparł z wahaniem- coś nie tak?
-Nie wszystko w porządku.
-Lith? Co ty trzymasz w ręce?
-A nic ważnego- opowiedziała zakrywając książkę za plecami.
-Radzę ci jako dobry stróż, nie wtrącaj się w nieswoje sprawy bo możesz słono za to zapłacić.
*.*.*.*
Aleksandria, przeklęte miasto. To w nim wszystko się wydarza, to w nim umierają dziesiątki osób na nieznaną dotąd chorobę, to tu zginął jej ojciec. Major Jeremy Calen. Czarna góra dominowała nad miastem jak zwiastun najgorszych wydarzeń, które jeszcze to miasto może przeżyć.
Lith szła w kierunku dobrze znanego jej domku, którego nie odwidziała od tamtych wydarzeń. Dzień w którym TO się wydarzyło zmienił jej całe życie. To ponure rozmyślanie o przeszłości przerwał widok dobrze znanego ogródka. Podeszła do furtki i delikatnie ją otworzyła. Nie rozległ się nawet najmniejszy dźwięk. Najwyraźniej babcia Justina, musiała jeszcze dbać o ten zabytek. Dziewczyna zobaczyła ją siedzącą na bujanym krzesełku i uśmiechającą sie do słońca. Line zawsze powtarzała, że promienie słoneczne dodają jej energii.
Białowłosa podeszła do niej ostrożnie i usiadła obok staruszki. Nigdy nie mogła przewidzieć co ona nowego wymyśli, a moc przepowiedni dodawała temu wszystkiemu nutkę niezwykłości.
-Oczekiwałam cię, jednak nie mogłam przewidzieć tego, że tak wyrośniesz i staniesz się taką śliczną panną- powiedziała Line i odwróciła się w stronę dziewczyny- gdy ostatni raz cię widziałam miałaś nie więcej niż osiem lat.
-Tak, trochę minęło. Wiesz w jakiej sprawie przychodzę?
-Ja wiem wszystko moje dziecko.
-Wiem babciu, ale...
-Martwisz się o armię i przyjaciół. Boisz się, że ON powróci i odbierze ci wszystko na czym ci zależy.
-Spojrzysz w swoje karty?
-Tak, wreszcie nadszedł odpowiedni moment.
Przed staruszką pojawił się stół z talią kart. Kobieta wzięła je i rozłożyła zgodnie z przykazanymi zasadami.
-Wybierz kartę.
Lith niepewnie wybrała jedną z nich. Line odkryła ją i położyła na niej dłoń.
-Wybierz następną kartę.
Dziewczyna wybrała kolejną i tym razem straszaka powtórzyła wcześniejszą czynność.
-Wybierz ostatnią kartę.
Te same czynności, jednak teraz coś się zmieniło. Słońce padło na karty, przykrywając je światłem aż białowłosa przymknęła swoje powieki.
-Dziecko, twoje karty nie zwiastują niczego dobrego. Przepowiednia spełnia się coraz bardziej.
-Co wyczytałaś z nich? Mów! Wiem, że już dawno wiedziałaś coś. Wszyscy ukrywają to przede mną od najmłodszych lat!
-Spójrz na swoje karty co na nich widzisz?
-Gwiazdy, maga i...
I?
-Kostuchę z mieczem.
-Mag oznacza sytuację, w której ktoś potężny wchodzi w nasze życie, co krępuje naszą wolę i podkopuje wiarę w siebie.
Gwiazda to karta przyszłości, wskazuje zatem, że wszystko może się jeszcze zdarzyć, że nastąpią takie okoliczności, w których właśnie my możemy zabłysnąć
Kostucha to karta oznaczająca osobę, która decyduje się na nowy rozdział w swoim życiu. Jest to decyzja, wymagająca rozliczenia się z przeszłością, nawet za cenę odcięcia się od starych problemów, również ludzi, którzy uczestniczyli w tych zdarzeniach.
-Nie rozumiem.
-Lith posłuchaj mnie. Twoje życie nie będzie usłane różami, będziesz zmagała się z trudnościami losu, zdradami. Nic nie mów! Daj mi dokończyć. Mimo tego jednak masz szansę na szczęśliwą przyszłość, musisz tylko wybrać prawidłową drogę.
-Jak? Jak niby mam to zrobić? Czy twoje karty, chociaż to zdradzą?
-Kieruj się sercem i wybieraj zawsze zgodnie z rozumiem. Gdy uzyskasz równowagę wewnętrzną jesteś gotowa na dalsze losy.
-Nic mi to nie mówi, zdajesz sobie z tego sprawę?

-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie złotko. A teraz idź już czekają na ciebie.
*.*.*.*
Dziękuję za wszystkie cuuudowne komentarze jednak proszę was, macie zakładkę "wasze blogi" żeby zostawiać tam swoje adresy, jeśli będą one pod rozdziałem są brane jako spam. 
Powoli zbliżamy się do końca pierwszej części. Jak myślicie co się wydarzy? Piszcie pomyśly w komentarzach :) 
                                      Rozdział 10 = 15 komentarzy ( 1 osoba-1 kom)
Tak na marginesie jest tu jakaś Larry? Tak? To zapraszam serdecznie na bloga mojego kochanego Ludwika xx ( http://hidden-fan-fiction.blogspot.com/ ) Ja osobiście jestem ES, ale blog strasznie mnie zaciekawił więc śledzę kolejne rozdziały xx 
Do następnego miśki xx 
Tak wam zdradzę, że tylko jeszcze 10 rozdział i mamy koniec I części. II część zaczniemy obowiązkowo zwiastunem mojego autorstwa xx 

14 komentarzy: