piątek, 27 września 2013

Rozdział 1 "Pierdol się"

Dziewczyna rozczesywała swoje jedwabne, białe włosy.  Spojrzała w lustro i pogładziła swoje niezwykłe skrzydła.  Podeszła do szafy i zaczęła wybierać strój na dzisiejszą kolację. Nałożyła turkusową sukienkę podkreślająca jej drobną postawę i kolor oczu.  Pogładziła delikatny materiał. Jednak na coś się przydało istnienie ludzi. Jak nikt inny umieli stworzyć wyrafinowane stroje z niczego.
- Kochanie, jesteś gotowa- spytała jej matka wychylając się zza drzwi i przerywając chwilowe zamyślenie dziewczyny.
- Jak zawsze- odparła chłodnym tonem białowłosa odwracając się do rodzicielki jakby zdarzenia przed chwilą nie miały miejsca.
- Oj kochanie...
- Później o tym porozmawiamy, teraz pozwól, ale nie chcę się spóźnić- odparła dziewczyna.
Obie kobiety udały się w kierunku towarzyszących im tego wieczoru mężczyzn.
- Pięknie wyglądasz Lithilindo- odparł blądwłosy młodzieniec.
Białowłosa zbyła jego komentarz jedynie cichym mruknięciem i sztucznie się uśmiechnęła. Popatrzyła na matkę witającą się z jej nowym chłopakiem- Garedem. Skrzywiła się na ten widok. Jedną z osób, których szczerze nienawidziła był on. Zarozumiały i egoistyczny miliarder, który po śmierci ojca zajął jego miejsce.
- Kochanie przywitaj się z Garedem
Lith nie chcąc zrujnować jeszcze bardziej tego wieczoru powiedziała ledwo słyszalne "dobry wieczór". Matka spojrzała ciepło w jej stronę, jednak dziewczyna tego nie odwzajemniła. Miała żal do rodzicielki w jakiej sytuacji ją postawiła.
Chłopak towarzyszący białowłosej położył dłoń na plecach dziewczyny i pchnął lekko w strone wyjścia. Gdyby nie fakt gdzie i z kim się znajdowała chłopak w parę sekund pożałował by tego czynu. Biadacza nie wiedział w co się pakował. Myślał, że jest jedną z tych naiwnych blondynek zdolnych rzucić wszystko dla swojego księcia z bajki na białym rumaku. Brednie. Nie wierzyła w bajki, a życie traktowała jak przygodę, dlatego też chciała przyłączyć się do białej armi i ratować niewinnych. Tak jak jej ojciec. Lecz nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy sobie tego życzyli.
Dopiero dłoń chłopaka zjeżdżająca na pośladki otrzeźwiła dziewczynę. Skumulowała swoja złość w środku i wysłała iskrę ognia na dłoń chłopaka. Ten odskoczył przestraszony i zaczął dmuchać zimnym powietrzem w kierunku palca. Gared i matka spojrzeli na białowłosą ze złością.
- Luk czy stało ci się coś poważnego- spytał poważnie Gared parząc na dziewczynę z nienawiścią.
- Nie tylko się czymś oparzyłem- odparł młodzieniec.
 I ktoś taki miałby zapewnić mi  bezpieczeństwo- pomyślała.
- Lithilindo- zwróciła się do niej matka- ugaś te niesforne iskry. Nie chcemy przecież by naszemu gościowi stało się coś poważnego.
Dziewczyna na te słowa przekręciła oczami.
- Przykro mi, ale nasz gość następnym razem nie będzie naruszał mojej przestrzeni osobistej- odparła.
- Ty to zrobiłaś- Luk zwrócił się bezpośrednio do białogłowej.
- Tak
- Myślałem, że zajmujesz się leczeniem istot tak jak twoja matka.
- Jestem obnażona magia żywiołów. Matka zawsze chciała żebym zajęła jej miejsce w naszej aptece, ale tak się nie stanie. Pójdę w ślady ojca.
 Na te słowa rodzicielka popatrzyła na nią krzywo.
- Rozmawiałyśmy już na ten temat.
- Nie- Lith pokręciła głową- Przykro mi matko, ale nasze zdania nie zgadzają się w wielu sprawach i najlepszym wyjściem będzie moja przeprowadzka do babci.
Na te słowa kobieta opuściła bezradna ręce. Wiedziała, że jeśli jej córka się uprze nic nie odgoni ją od pomysłu. Chyba że...
- Po powrocie z kolacji masz nigdzie się nie ruszać. Masz szlaban do odwołania.
- Za co?
- Za niewłaściwe zachowanie w miejscach publicznych i obrażanie naszego gościa.
Dziewczyna spojrzała na matkę z nienawiścią.
- Za kilka miesięcy kończę siedemnaście lat- niedane było dziewczynie dokończyć.
- I co wtedy zrobisz? Nawet nie masz grosza przy duszy- wtrącił swoje słowa do dyskusji Gerard.
Lith spojrzała na ojczyma z triumfem. Mężczyzna mówiąc, że nie będzie miała za co żyć nie widział jak bardzo był daleki od prawdy. Białowłosa obróciła głowę w stronę matki.
- Nie powiedziałaś mu?
Kobieta uparcie milczała.
-O czym?
- Ojciec zostawił mi kilka tysięcy złotych monet i kilka worków magicznego pyłu- odpowiedziała ze złośliwym śmiechem i bacznie obserwowała jak twarz mężczyzny zmienia się w intensywną czerwień.
- Ta smarkula jest bogatsza niż połowa ludności tej wioski?
- Tak- wyszeptała kobieta.
- A ty jeszcze nie położyłaś na nich swoich rączek?!
- Nie ma do nich prawa. Jedynie ja mogę je wypłacić w każdej chwili- odparła z satysfakcją w głosie.
- A pośrednik?
- Pośrednikiem jest moja babcia.
- Nie masz żadnego prawa do tych pieniędzy- spytał z nadzieją w głosie.
- Nie.
- No to nieźle załatwił cię mężulek- po wypowiedzeniu tych słów Lith roześmiała się serdecznie. Mężczyzna spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- A co myślisz, że on nie widział o tym że jak wyjedzie będzie pieprzyć się z tobą?
- Nie takim tonem młoda panno- powiedziała kobieta
- Pierdol się- odparła.
Dziewczyna odeszła w nieznanym nikomu kierunku. Uśmiechnęła się na wspomnienie rozegranej przed chwili gry. Nagle zobaczyła znajomą twarz.
- Juss!- krzyknęła.
Chłopak odwrócił się w jej kierunku i już po chwili przytulał ją w niedźwiedzim uścisku.
- Tak dawno cię nie widziałam- odparła dziewczyna gdy wydostała się z ramion przyjaciela.
- Dopiero wróciłem- odparł z uśmiechem.
- Postanowiłeś odwiedzić stare strony?
- Przyjechałem wypocząć.
Dziewczyna na te słowa westchnęła.
- Mi tez by się przydało.
- Matka?
- Jak zwykle- odparła z sarkazmem. Juss był jedną z osób, które wiedziały o jej problemach z matka i Gerardem.
- Możliwe, że jest wyjście z tej sytuacji.
- Tak? Możesz jaśniej?
Blondyn roześmiał się na jej słowa. Wiedział, że Lith nigdy nie była cierpliwą osobą.
- Za niecały tydzień wyruszam w następną podróż. Jeśli chciałabyś mogłabyś się zabrać wraz ze mną i moją załogą.
- Dokąd zmierzacie?
- Najpierw czeka nas odwiedzenie ośmiu miast świetności, a później zmierzamy po bezkresie Angardu.
- Angard? To nie tam rządzi czarna armia?
- Tak, jednak to miejsce warte przemierzenia całego morza.
Dziewczyna zamyśliła się nad odpowiedzią. Chciała wreszcie opuścić ta nudna osade, jednak wiedziała że będzie tęsknić za babcią. Spojrzała w oczy przyjaciela chcąc znaleźć tam odpowiedź. Uśmiechnęła się na wspomnienie ich wszystkich przygód, które przeżyli. Może i ta mogła wydawać się absurdalna, ale widziała że jeśli nie pojedzie będzie się zamęczać.
- Z chęcią zabiorę się z tobą.
Uśmiechnęła się. Chłopak odwdzięczył się tym samym.
- To dobrze, chcę żebyś kogoś poznała.

                                                     *****
Lith pakowała ostatnie ubrania do swojej torby. Kilka dni temu powiadomiła babcię o swoich planach. Staruszka wspierała ją, jak zawsze. Spojrzała na zegar. Było kilka minut po trzeciej w nocy. Matka obudzi się dopiero koło piątej. Wiedziała, że będzie tęsknić za tą osadą jednak nie mogła zostać. Rozłożyła swoje złote skrzydła i otworzyła okiennice. Przewiesiła torbę przez ramię i stanęła na krawędzi. Musiała uważać na wartowników, którzy przemierzali ulice w poszukiwaniu nocnych uciekinierów. Białowłosa wyleciała z domu i skryła się za pobliskim drzewem. Miała mało czasu, a obecność innych osób nie pomagała jej w tym. Nikt nie mógł jej zobaczyć. Przemknęła cicho pomiędzy domami aż znalazła się w pobliżu rybackich łódek. Jeszcze tylko chwila dzieliła ja od upragnionej wolności.
Cichy szelest przerwał już dawno panującą ciszę. Lith obróciła głowę w kierunku niepokojącego hałasu. Szybko skryła się w ciemnej uliczce. Zauważyła cienie idące w stronę zatoki. Pięciu mężczyzn wyłoniło się zza rogu. Rozmawiali przyciszonymi głosami o jej przyjacielu. Przybliżyła się bliżej krawędzi i wytężyła słuch.
- Dopadniemy go dziś w nocy. Za 40min on i jego załoga będą martwi, a przesyłka nasza.
Tyle wystarczyło żeby dziewczyna wystraszyła się nie na żarty. Spojrzała w drugi koniec uliczki. Nic. Ślepy zaułek. Musiała w ekspresowym tempie dostrzec do statku Jussa. Obserwowała niebo, a w jej myślach zrodził się pomysł. Uśmiechnęła się do siebie. Nikt nie skrzywdzi jej znajomych i zaraz to udowodni. Rozłożyła skrzydła i pofrunęła ku dachom. Zatrzymała się na jednym z nich i wypowiedziała zaklęcie. Skupiła się i w myślach odtworzyła twarze mężczyzn. Czuła przepływająca przez jej ciało siłę i moc. Nagle wybuchło. Otworzyła oczy o obserwowała jak nieznajomi wycofują się. Nie wiedziała jednak, że jeden z nich zauważył ją. Chłopak zaśmiał się cicho pod nosem z poczynań dziewczyny. Wiedział, że owa zaprzepaściła jego szanse na odebranie pakunku jednak nie zniechęciło to go do dalszych poszukiwań.  Lith szybko poleciała w kierunku zatoki. Gdy tam się znalazła opowiedziała wszystko przyjacielowi. Statek już po kilku minutach niezauważalnie odbił się od brzegu.
                                                       ^*^*^*^

Doczekaliśmy się pierwszego rozdziału! Dziękuje Carolyn- mojej pierwszej czytelniczce i mojemu kociakowi "Ludwik jestem" <3 Kocham was xx
Kolejny rozdział już za tydzień  :)


 


A tu nasi chłopcy tak na powitanie xx


5 komentarzy:

  1. świetny,jeśli mam być szczera,nie wpadłabym na to że opowiadanie jest o aniołach. zapowiada się bardzo ciekawie,czekam na następne xx
    aww < 3. Ludwik dziękuję c;

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie!!! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak : przekonałaś mnie zwiastunem, a co do samego opowiadania licze na ciekawy rozwój akcji, oczywiscie nie krytykuje Cię bo napisałaś dopiero 1 rozdział więc jak narazie idzie ci nieźle :D

    OdpowiedzUsuń
  4. CZYTAM DALEJ, CZEKAM NA NASTĘPNY

    OdpowiedzUsuń