Lith obudziła się
we wspaniałym nastroju. Gdy pierwsze promienie słońca wyjrzały
zza ciemnych chmur, dziewczyna wyskoczyła z łóżka jak
zaczarowana i zaczęła skakać i budzić pozostałe lokatorki, które
już nie podzielały jej świetnego nastroju, a wręcz były
niezadowolone przez niespodziewane przerwanie ich wspaniałych snów.
Cóż przecież nie wiadomo co gościło w tych małych
główkach jeszcze kilka chwil temu. Mus nie mus musiały
wstać. Rozbudzona białowłosa tańczyła bowiem z jedwabną
sukienką po całym pokoju i był to widok niespodziewany i
śmieszny, gdyż elfia dziewczyna robiła to tak niezgrabnie zapewne
nie z powodu nieznajomości żadnych kroków taneczny a co
gorsza nie mając na nie żadnego pomysłu. Dziewczęta zgodnie
pokręciły na Collins głową i zachodziły razem co spowodowało
owe poruszenie białowłosej niewiasty, którą dotąd uważały
za dość poukładaną, a przede wszystkim spokojną i poukładaną.
Ale wiedziały jedno za dobry humor dziewczyny odpowiadał nie kto
inny jak przystojny kapitan z brązowymi puklami na głowie i
zniewalającymi zielonymi oczami, które mogły zniewolić
samym swoim kolorem. Tak więc nie czekając dłużej dziewczyny
przyłączyły się do roześmianej Lith i już po kilku chwilach
można było usłyszeć wspólne podśpiewywanie piosenek,
które każda z nich znała z dzieciństwa. Oczywiście tylko
Danielle posiadała umiejętności taneczne, jednak żadna z n ich
nie zaprzątała sobie tym myśli i wszystkie w myśl zasady „jak
bawić się to juz na 100%” zaczęły zabawnie ruszać nogami i
rękami w rytm ich własnych głosów. Oczywiście ich
przedstawienie i hałas nie mógł nie przyciągnąć świadków.
Powoli drzwi do pokoju czterech dziewcząt otworzyły się
bezszelestnie i w progu stanęło pięciu chłopców
obserwujących coś co nie miało miejsca na tym statku przed
pojawieniem się Lith. Obecność niezaproszonych gości niewiasty
odkryły dopiero gdy okręciły się w pokracznych obrotach ich
stronę i każda jak jeden mąż stanęła w jednym miejscu nie mogąc
wykonać żadnego ruchu. Obecność publiczności nie była wliczona
w cenę pokazu. Przez chwilę trwała głucha cisza, gdyby to była
bajka usłyszeć by można nawet śpiew świerszczów w trawie
co było niemożliwe na otwartym morzu, ale potem wszyscy zaśmiali
się promiennie. Dobry nastrój nie opuścił ich tego ranka i
aż szkoda było go marnować nadchodzącym balem, którego
godzina zbliżała się dużymi krokami.
-Stresujesz się?-
spytała Danielle zakręcając Lith kolejne pasmo jeszcze wilgotnych
blond włosów.
-Nie. Dlaczego
miałabym?- spytała dziewczyna i spojrzała pytającym spojrzeniem
na lustro, obserwując uważnie reakcję szatynki.
-Czyli się
stresujesz- odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie do niej.
-Może- przyznała
niechętnie białowłosa dziewczyna- a ty?
-Bardzo, rodzicie
Liama też tam będą, ja idę tylko i wyłącznie jako osoba
towarzysząca. Nie mam aż tak wysokiego statusu społecznego jak
jego rodzina.
-Myślisz, że
rodzicie Harrego też się tam zjawią?
-Z nimi nigdy nic
nie wiadomo Lith- z tymi słowami Danielle skupiła się ponownie na
włosach Collins nie chcąc wyrażanie rozmawiać na temat rodziny
kapitana. Najwidoczniej to był jeden z tematów tabu.
Kolejne kilka godzin
dziewczyny spędziły szykując się na „przyjęcie”. Dookoła
panowała napięta atmosfera mając na celu pewnie pokreślić
wyniosłość i styl balu. Dokładnie kiedy słońce zaczęło
zachodzić za spokojne, błękitne morze statek dobił do portu przy
posiadłości Sparks. Na drewnianej zatoczce stało już kilka
statków i z jednego z nich właśnie wychodzili bogato i
elegancko ubrani ludzie. Tak ludzie, nie elfy. Lith przyjrzała im
się dokładnie i już po chwili dokładnie wiedziała kim oni są.
Najbogatsza rodzina rasy ludzkiej. Zajmowali się sprzedażą swoich
artykułów. To właśnie z jej rodziny wywodził się Gerard.
Białowłosa miała nadzieję, że jej matka postanowiła jednak nie
zjawić się na tym wystawnym przyjęciu, w których tak
lubowała.
Rozmyślenia Lith
przerwał sam wielki Harry Styles, który położył swoją
rękę na biodrze dziewczyny. Delikatnie popchnął ją do przodku i
zrzedł ze statku wraz z pozostałą częścią załogi, która
miała zaproszenie na uroczystość. Chłopak nie mógł jej
dziś opuścić ani na krok i już na początku musiał pokazać
innym granice. Dlatego też obejmował Lith, idąc w kierunku posesji
Sparksów. Kilka minut później po przyjemnym marszu
kamienną dróżką załoga dotarła do wielkiej bramy i
strzegących ich strażników, a za nią pojawił się wielki
zamek. Cóż innego można by się spodziewał po tak bogatych
i wpływowych ludziach zepsutych aż po same kości?
Zamek sam w sobie
cechował się przepychem jak wszystko na wyspie. Ogromne wieże
zdawały się piąć aż do nieba, zapewne widok z nich był jedną z
najprzyjemniejszych rzeczy dla oczu. Oprócz wież zwracał
swoją uwagę ogród znajdujący się z tyłu monstrum. Z
miejsca w którym stała załoga można było dostrzec równo
przystrzyżony labirynt bujnej roślinności i różowe róże,
których zapach dało się wyczuć nawet z tak dalekiej
odległości. Wracając do zamku stał on na niewielkim pagórku
do którego prowadziły wspaniałe schody. Gdy załoga była
już na ich szczycie mogła ujrzeć delikatne zdobienia drzwi
wejściowych jak i okien, w których zamiast okien znajdowały
się witraże o przeróżnej tematyce jak i kolorystyce co
nadawało wszystkiemu niezwykły charakter. Zapewne architekt budowy
chciał sprawić by nikt już z niego nie chciał uciekać i sprawić,
że przepych i wspaniałość oczarują gościa do tego stopnia, aż
zgodzi się na wszystko co mu zagrają. Mimo że zamek wyróżniał
się od wszystkich innych w tej dziedzinie w środku był urządzony
dość klasycznie i elegancko, jednak bez serca. Jakby nikt w nim nie
mieszkał. Obrazu tego dopełniały portrety przodków państwa
Sparks i wiszący diamentowy żyrandol który rozświetlał
wnętrze. Lith ostrożnie stawiała stopy na delikatnych jasnych
panelach. Czuła się bezpiecznie dzięki szatynowi, jednak jej
zgubienie nadal w niej siedziało i nasiliło się, gdy zobaczyła a
progu zawijających się delikatnie schodów młodą i piękną
kobietę z czarnymi lokami. Spojrzała w kierunku Harrego i jego
towarzyszki i od razu jej twarz rozpromieniła się nagłym blaskiem.
Zaczęła szybko zbiegać ze chodów w swojej seledynowej dość
ciasnej sukience uszytej na mare, jednak nadal nie tracąc przy tej
gracji. Kiedy była już prawie na samym dole krzyknęła imie
„Harry”. Na co wymieniony chłopak puścił talię i podszedł do
dziewczyny, która wpadła z cichym piskiem w jego ramiona.
Nie trzeba było
nawet znać białowłosej by wiedzieć, że ten gest chłopaka zranił
ją jeszcze bardziej niż wcześniejsze wydarzenia. Po nauce u
Harrego dziewczyna mogłaby powiedzieć, że ich relacje zmierzają w
dobrym kierunku, jednak mając tą scenę przed oczami Collins
chciała jak najszybciej uciec i zaszyć się w jakiś mały, ciemny
kąt w którym mogłaby w końcu pokazać swoje emocje.
Popatrzyła na Perrie, które dezorientowana patrzyła na
Styles'a i zwróciła swoje piękne niebieskie oczy na Lith i
lekko niezauważalnie kiwnęła głową. Podeszła do dziewczyny i
złapała ją za rękę splatając ich palce. Pociągnęła ją i już
po sekundzie znajdowały się obok Harrego i nieznajomej piękności.
Gdy tylko dziewczyna ją spostrzegła wyszeptała coś do ucha
szatyna swoimi krwistoczerwonymi ustami i odkleiła się od niego.
Czarnowłosa spoglądała ciekawie na Lith i dziewczyna nie mogła
oprzeć się wrażenie, że chce ją rozczytać. Chłopak natomiast
odwrócił głowę i gdy tylko jego wzrok spoczął na twarzy
białowłosej jego uśmiech nieco zblakł jakby zauważył jej
nastrój i powagę. Nie dane mu jednak było cokolwiek
powiedzieć, gdyż niebieskooka pociągnęła Collins w stronę
pokojów gościnnych, które znajdowały się na na
pierwszym piętrze. Edwards przeszła niewzruszona przez ciągnący
się w nieskończoność korytarz, skręciła w kolejny i kolejny i
kolejny, gubiąc już i tak zagubioną Lith, która próbowała
jeszcze zapamiętać drogę powrotną. Dziewczyna o różowych
końcówkach i równie podobnym kolorze włosów
zatrzymała się dopiero pod drzwiami, na których wisiała
kartka z napisem Malik. Wyciągnęła kartę z małej torebeczki i
przyłożyła ją do czytnika. Już po chwili drzwi stanęły otworem
i obie dziewczyny wkroczyły do przestronnego pokoju, który
nadal wyglądał na dość drogo urządzony, ale nie tak jak inne
części pałacu. Perrie siadła na idealnie zaścielonym łóżku
i poklepała miejsce koło siebie. Lith spoczęła obok i spojrzała
na dziewczynę, na której twarzy znajdował się lekki
uśmiech.
-Jeśli chcesz,
możesz tu zostać do kolacji. Oficjalna część balu zacznie się
dopiero grubo po północy jednak nie martw się większość
gości będzie już nieźle wstawiona.
-Dziękuje-
białowłosa delikatnie uśmiechnęła się do niej.
-Pokój
Harrego znajduje się kilka drzwi dalej na końcu korytarza na pewno
je znajdziesz. Jeśli być chciała możesz zanocować u nas. Zayn-
nie zdążyła dokończyć, a białowłosa już mówiła.
-Nie trzeba-
chrząknęła- poradzę sobie z tym sama. Znasz tą dziewczynę?-
spytała próbując zmienić temat.
-Nie, ale widziałam
ją już wcześniej na szykownych przyjęciach ii- za jąkała się
jakby nie chcąc o tym mówić i spuściła głowę.
-I?-
nalegała dziewczyna
-I zawsze w towarzystwie Harrego- wyszeptała i spojrzała niepewnie
w oczy Lith- ale to nie znaczy, że- nie zdążyła nawet dokończyć,
a Collins przerwała jej skinieniem ręki.
-To jego sprawa-
powiedziała Lith.
Perrie jeszcze kilka minut przypatrywała się jej w ciszy.
Zauważyła, że jej oczy z przyjemnego morskiego odcienia stały się
szare, zimne i nieczułe. Jakby chłód opanowywał całą
dziewczynę. Jednak dobrze wiedziała, że białowłosa nie będzie
chciała się jej zwierzać czy tym bardziej rozdrażniać tej
sprawy, więc zmieniła temat na przyjemniejszy mimo że niepokój
o dziewczynę zżerał ją od środka. I tak minął czas aż do
kolacji.
Gdy dziewczyny dołączyły do innych gości zasiadających przy
długim, przesadnie nakrytym stole wszystkie oczy zwróciły
się w ich kierunku. Lith czuła się niezręcznie w nowej sytuacji,
jednak już chyba przyzwyczaiła się, że swoim wyglądem i nie
tylko zwraca uwagę gdziekolwiek będzie. Mimo że prawie większość
obcych jej osób obserwowała ją bacznie napełniła sobie
miseczkę sałatką grecką i spożywała posiłek. Wreszcie
nieręczną ciszę przerwała siwowłosa kobieta, która
zaczęła wypytywać Harrego o nastrój. Siedziała po lewej
stronie czarnowłosej dziewczyny, którą Lith zdążyła już
„poznać”. Najwidoczniej była to jej babka lub ktoś bliski bo
spoglądała co rusz podczas rozmowy na młodą kobietę, która
wtrącała niekiedy swoje zdanie w rozmowę. Cała kolacja przebiegła
by spokojnie i nie była by męcząca gdyby nie owa kobieta i jej
pytanie.
-Ty jesteś
Lithilidna Collins prawda?- spytała spoglądając na białowłosą z
ciekawością. Błyskawicznie wszystkie rozmowy ucichły i można by
nawet usłyszeć tykanie wskazówek zegara wiszącego na jednej
z ścian.
-Tak- odpowiedziała-
a pani to kto?
-Słyszałam o Tobie
dużo opowieści- powiedziała starsza pani i w zamyśleniu podrapała
swoją brodę- o Tobie i o twoim ojcu.
Lith kręciła się
niespokojnie na krześle. Ta rozmowa nie zmierzała w dobrym
kierunku.
-Kim pani jest jeśli
można wiedzieć- ponowiła pytanie patrząc na starszą kobietę,
która obserwowała ją cały czas podobnie jak reszta gości
zgromadzonych w przestronnej jadalni.
-Ja?- spytała się
ze zdziwieniem- Nicola Sparks, babcia Julies. Znasz Julies prawda?
Białowłosa
zmarszczyła brwi ze zdziwienia. Nie rozumiała wszelakiego
zainteresowania jej osobą, jednak z doświadczenia wiedziała, że
nie jest to dobrze. Można by powiedzieć, że to rychła
przepowiednia niezbyt dobrego zakończenia balu.
-Nie, umm jeśli
pani pozwoli pójdę już do swojego pokoju. Muszę się
przygotować na przyjęcie- powiedziała i nie racząc na jej
odpowiedź wyszła z sali kierując się schodami do pokoju Styles'a.
Nie wiedziała jednak że gdy tylko powiedziała ostatnie słowo
kobieta uśmiechnęła się i popiła kieliszek wina na jej zdrowie.
Prawdą było, że
Lith musiała się przygotować. Mimo że oficjalna część
przyjęcia rozpoczynała się grubo po północy jak to
określiła Perrie goście byli proszeni o przybycie na godzinę 21.
Lith ostrożnie pogładziła błękitną jedwabną sukienkę, która
świeciła się delikatnie w świetle lampek ustawionych w
przedpokoju. Dla dziewczyny była ona idealna. Zwężana, bez ramion
czek i delikatnie rozkładała się na końcu. Od prawej piersi aż
do pasa biegł pasek malutkich kwiatuszków o odcieniu
niebieskim. Wszystko dopełniała fryzura dziewczyny. Delikatnie
pofalowane biało włosy dziewczyny kręciły się przy końcówkach,
a w głowę wplecione miała diadem. Wyglądała jak księżniczka.
To było pierwsza myśl Harrego, gdy tylko zobaczył ją czekającą
pod jego drzwiami. Nie mógł ruszyć się przez parę sekund i
fakt, że Collins go jeszcze nie zauważyła wpływał na jego
korzyść. Połknął ślinę i wymusił się odwrócić od
niej swoje zielone oczy.
-Pięknie wyglądasz-
wyszeptał dostatecznie głośno by usłyszała.
Lith odwróciła
się na jego słowa. Na jego widok mały uśmiech mimowolnie wpłynął
na jej twarz. Popatrzyła na jego idealnie dopasowaną błękitną
koszulę w takim samym odcieniu jak jej sukienki, przez którą
prześwitywał zarys mięśni i nie dawał zbyt dużo miejsca na
wyobraźnię. Harry wyglądał świetnie to trzeba było stwierdzić.
Oprócz koszuli jego barki opinała idealnie skrojona czarna
marynarka na nogach znajdowały się klasyczne spodnie o tym kolorze.
Również krawat nie odstawał od reszty. Był idealnie
założony dzięki czemu dziewczyna miała wątpliwości czy na pewno
sam go założył.
-Chodźmy-
powiedział i chwycił pod ramie prowadząc do ogromnej sali w której
panował pół mrok. Większość sali wypełniona była przez
gości, którzy obracali się z partnerami w rytm muzyki.
Najwidoczniej sala z przekąskami znajdywała się w innym
pomieszczeniu, bo oprócz sceny, na której śpiewała
specjalnie zaproszona na tą okazje grupa, nic nie znajdowało się w
pomieszczeniu. Harry poprowadził dziewczynę dokładnie na sam
środek. Kilka par ustąpiło im miejsca patrząc na nich ukradkiem.
Szatyn obrócił się w stronę białowłosej, pochwycił jej
dłoń i złożył pocałunek cały czas patrząc na dziewczynę.
-Zatańczysz?-
spytała chłopak gdy oderwał swoje malinowe usta od dłoni Lith.
Collins tylko
skinęła głową nie mogąc wymówić ani jednego słowa.
Styles umieścił prawą dłoń na jej biodrze, a lewą złapał jej
palce i splótł ze sobą. I tak delikatnie kołysali się
przez kilka piosenek patrząc sobie prosto w oczy. Można by
powiedzieć, że oboje zapomnieli o Bożym świecie, jednak coś
musiało przywrócić ich do rzeczywistości. A dokładniej
mówiąc zrobił to mulat, który niespodziewanie pojawił
się obok pary, prosząc Harrego o krótką rozmowę. Dwóch
mężczyzn popatrzyło na białowłosą. Spojrzenie Zayna niemo ją
przepraszało za przeszkodzenie, ale oprócz tego samego
uczucia w oczach loczka wyczytać mogła jeszcze coś. Rozczarowanie.
Tak chłopak miał żal do przyjaciela, że zepsuł mu tą wspaniałą
chwilę z Lith, jednak obiecał w sobie, że wszystko naprawi.
Lith odprawiła ich
delikatnie, ale zanim dwóch mężczyzn zdążyło ją opuścić,
szatyn jakby na pożegnanie ścisnął jej dłoń i pogładził po
dłoni. Minęło nie wiadomo ile czasu, a Lith chociaż straciła już
chłopaka w oczy nadal stała w miejscu, nie mogąc uwierzyć jak
wiele znaczy dla niej sam dotyk zielonookiego.
-Tu jesteś-
powiedział ktoś blisko jej uch dobrze znanym głosem o specyficznym akcencie- szukałam cie.
Białowłosa
odwróciła się do źródła głosu. Popatrzyła na
brązowowłosą kobietę o szarych oczach jak na ducha. Nie
spodziewała się jej tutaj. Nawet w najgorszych koszmarach nie
wyobrażała sobie tak czarnego scenariusza. Oto przed nią stała w
złotej obcisłej sukni matka Lith. Amanda Cornelia Collins Callen.
Tak właśnie ona stała przed dziewczyną z ramionami skrzyżowanym
na piersiach,a w jej spojrzeniu można było zauważyć wiele emocji.
-Nie uważasz, że
powinniśmy porozmawiać?- spytała kobieta i nie racząc na
odpowiedź córki pociągnęła ją za dłoń do jakiegoś
pokoju obok.
Gdy obie panie
przekroczyły próg pomieszczenia w nim nastała cisza. Lith
patrzyła się w niedowierzaniu na znajdującą się na przeciwko
kobietę.
-Posłuchaj- zaczęła
ostrożnie matka- wiem, że nie zawsze się dogadywałyśmy, ale
niektóre sprawy się pokomplikowały i jest coś o czym muszę
ci powiedzieć- nie zdążyła dokończyć, a do pokoju weszło
trzech mężczyzn każdy w innym wieku.
-Widzę, że
znalazła pani córkę pani Callen- powiedział najstarszy i
podał rękę Lith- jestem Sparks, Daniel Sparks,a to moi synowie. A
ty jak się domyślam jesteś zagubioną córką. Jeśli się
już wszyscy tu znajdujemy to może omówimy warunki naszej
umowy?
W tym samym czasie
Harry wysłuchiwał rewelacji swojego przyjaciela. Z tego co mówił
nie wszystko poszło po ich planie. Musiał jak najszybciej odnaleźć
Lith bo od tego mogła zależeć jej przyszłość. Nie da przecież
pozwolić swojemu wujkowi wznieść umowę w życie. To było chore.
Decydować o czyimś losie. Jednak jeśli musi coś zdziałać to on
będzie jej wybrankiem. Tylko nieliczni wiedzą, że Harry wywodzi
się z rodu Sparksów. Jego ojciec był jednym z synów
Daniella. I on jako prawowity dziedzic mógł ubiegać się do
bycia prawowitym następcą. Jednak teraz najważniejsza była
dziewczyna. Nie wiedziała jeszcze w jak wielkie bagno wpakowała ją
jej rodzina.
Jak na chwilę
obecną jedno pytanie chodziło nieustępliwie po głowie chłopaka.
„Gdzie ona do
cholery jasnej jest?”
-------------------------------------------------------------------
Rozdział długi jako wynagrodzenie za miesiąc niedodawania żadnego notatki. (nie sprawdzony!)
Ten rozdział miał wyglądać inaczej, ale ze względu że nie wyrobiłabym się go napisać pewnie do 2 w nocy i miałby długość zapewne 10 stron, zrobiłam pewną zmianę. Możecie czekać się niezłych rewelacji w kolejnych 2 rozdziałach.
rozdział 20 = 20 komnetarzy (1os 1 kom)
Jeśli nie będzie tego warunku możecie znowu czekać długo na rozdział, który mam zamiar wstawić za niecałe 2 tygodnie.
Obiecuję wam, że w 20 r będzie jeszcze więcej Hith moments!
Całuski Sylwia x
Cudowny :-)
OdpowiedzUsuńJa już strasznie nie moglam się doczekac,ciesze się ze już go wstawilas,ale ludzie wezcie się w garsc i komentujcie bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial, tez bym byla zazdrosna o Harrego i ta cala czarnowlosa ,ale dobrze ze potem to się poprawilo,a mi po przeczytaniu tego rozdzialu w glowie stoi tylko jedno pytanie : O co do cholery chodzi z ta umowa ?!
Zycze weny i do nastepnego :*
Zajebiste nic dodać nic ująć
OdpowiedzUsuńSylwiuu moja kochana :* już myślałam że nigdy nie dodasz tego rozdziału :P i błagam dodawajcie komentarze a tak wgl to ZAJEBISTE i nie mogę się doczekać następnego <3
OdpowiedzUsuńPiękny-roxi:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńSwietne<3
OdpowiedzUsuńNaprawde swietnie piszesz ;D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńBooooooooskie<3
OdpowiedzUsuńAaaa dalej <3
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać tego bloga fajny jest. Chyba w ostatnim poście czy coś bylo wspomniane o scenach +18 pisz cale sceny ten kto jest za mały no to trudno BĘDZIE MUSIAŁ OMINĄĆ TEN FRAGMENTJA NP JJESTEM TERAZ NA WAKACJACH I NIE MAM DOSTĘPU TO MOJEJ SKRZYNKI A PO ZA TYM NIE BĘDZIE SIE NIKOMU CHCIALO PODAWAĆ SWOJEGO E-MAILU. Dlaczego my mamy odpowiadać za to ze ktos jest za młody na te sceny to jego problem.niech NIE czyta- proste. Na pewno dużo więcej osób wolałoby tak jak ja. W końcu tak jest na każdym blogu i nikomu nic się nie dzieje a fanfiction bez kreatywnych +18 to
OdpowiedzUsuńNie ff przynajmniej dla mnie :/
Boskie *---*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział kd następny?
OdpowiedzUsuńAaa swietne <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest zajebisty :-)
OdpowiedzUsuńPo prostu boskie *.* Zakochałam się w tym opowiadaniu. Lofffffffki <3 ^^
OdpowiedzUsuńAaaa<3
OdpowiedzUsuńBoskie *.*
OdpowiedzUsuńOMG zajebi*** rozdział :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny :)
Jestem strasznie ciekawa o jaka umowe chodzi . Czy cos sie stanie Lith . ? Oby Harry szybko ja znalazl .
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział? Komentarzy nie jest mało więc next by nie zaszkodził
OdpowiedzUsuń