środa, 16 lipca 2014

Rozdział 18 „Gdzie ona jest do cholery jasnej?”

Lith obudziła się we wspaniałym nastroju. Gdy pierwsze promienie słońca wyjrzały zza ciemnych chmur, dziewczyna wyskoczyła z łóżka jak zaczarowana i zaczęła skakać i budzić pozostałe lokatorki, które już nie podzielały jej świetnego nastroju, a wręcz były niezadowolone przez niespodziewane przerwanie ich wspaniałych snów. Cóż przecież nie wiadomo co gościło w tych małych główkach jeszcze kilka chwil temu. Mus nie mus musiały wstać. Rozbudzona białowłosa tańczyła bowiem z jedwabną sukienką po całym pokoju i był to widok niespodziewany i śmieszny, gdyż elfia dziewczyna robiła to tak niezgrabnie zapewne nie z powodu nieznajomości żadnych kroków taneczny a co gorsza nie mając na nie żadnego pomysłu. Dziewczęta zgodnie pokręciły na Collins głową i zachodziły razem co spowodowało owe poruszenie białowłosej niewiasty, którą dotąd uważały za dość poukładaną, a przede wszystkim spokojną i poukładaną. Ale wiedziały jedno za dobry humor dziewczyny odpowiadał nie kto inny jak przystojny kapitan z brązowymi puklami na głowie i zniewalającymi zielonymi oczami, które mogły zniewolić samym swoim kolorem. Tak więc nie czekając dłużej dziewczyny przyłączyły się do roześmianej Lith i już po kilku chwilach można było usłyszeć wspólne podśpiewywanie piosenek, które każda z nich znała z dzieciństwa. Oczywiście tylko Danielle posiadała umiejętności taneczne, jednak żadna z n ich nie zaprzątała sobie tym myśli i wszystkie w myśl zasady „jak bawić się to juz na 100%” zaczęły zabawnie ruszać nogami i rękami w rytm ich własnych głosów. Oczywiście ich przedstawienie i hałas nie mógł nie przyciągnąć świadków. Powoli drzwi do pokoju czterech dziewcząt otworzyły się bezszelestnie i w progu stanęło pięciu chłopców obserwujących coś co nie miało miejsca na tym statku przed pojawieniem się Lith. Obecność niezaproszonych gości niewiasty odkryły dopiero gdy okręciły się w pokracznych obrotach ich stronę i każda jak jeden mąż stanęła w jednym miejscu nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Obecność publiczności nie była wliczona w cenę pokazu. Przez chwilę trwała głucha cisza, gdyby to była bajka usłyszeć by można nawet śpiew świerszczów w trawie co było niemożliwe na otwartym morzu, ale potem wszyscy zaśmiali się promiennie. Dobry nastrój nie opuścił ich tego ranka i aż szkoda było go marnować nadchodzącym balem, którego godzina zbliżała się dużymi krokami.




-Stresujesz się?- spytała Danielle zakręcając Lith kolejne pasmo jeszcze wilgotnych blond włosów.
-Nie. Dlaczego miałabym?- spytała dziewczyna i spojrzała pytającym spojrzeniem na lustro, obserwując uważnie reakcję szatynki.
-Czyli się stresujesz- odpowiedziała i uśmiechnęła się delikatnie do niej.
-Może- przyznała niechętnie białowłosa dziewczyna- a ty?
-Bardzo, rodzicie Liama też tam będą, ja idę tylko i wyłącznie jako osoba towarzysząca. Nie mam aż tak wysokiego statusu społecznego jak jego rodzina.
-Myślisz, że rodzicie Harrego też się tam zjawią?
-Z nimi nigdy nic nie wiadomo Lith- z tymi słowami Danielle skupiła się ponownie na włosach Collins nie chcąc wyrażanie rozmawiać na temat rodziny kapitana. Najwidoczniej to był jeden z tematów tabu.
Kolejne kilka godzin dziewczyny spędziły szykując się na „przyjęcie”. Dookoła panowała napięta atmosfera mając na celu pewnie pokreślić wyniosłość i styl balu. Dokładnie kiedy słońce zaczęło zachodzić za spokojne, błękitne morze statek dobił do portu przy posiadłości Sparks. Na drewnianej zatoczce stało już kilka statków i z jednego z nich właśnie wychodzili bogato i elegancko ubrani ludzie. Tak ludzie, nie elfy. Lith przyjrzała im się dokładnie i już po chwili dokładnie wiedziała kim oni są. Najbogatsza rodzina rasy ludzkiej. Zajmowali się sprzedażą swoich artykułów. To właśnie z jej rodziny wywodził się Gerard. Białowłosa miała nadzieję, że jej matka postanowiła jednak nie zjawić się na tym wystawnym przyjęciu, w których tak lubowała.
Rozmyślenia Lith przerwał sam wielki Harry Styles, który położył swoją rękę na biodrze dziewczyny. Delikatnie popchnął ją do przodku i zrzedł ze statku wraz z pozostałą częścią załogi, która miała zaproszenie na uroczystość. Chłopak nie mógł jej dziś opuścić ani na krok i już na początku musiał pokazać innym granice. Dlatego też obejmował Lith, idąc w kierunku posesji Sparksów. Kilka minut później po przyjemnym marszu kamienną dróżką załoga dotarła do wielkiej bramy i strzegących ich strażników, a za nią pojawił się wielki zamek. Cóż innego można by się spodziewał po tak bogatych i wpływowych ludziach zepsutych aż po same kości?
Zamek sam w sobie cechował się przepychem jak wszystko na wyspie. Ogromne wieże zdawały się piąć aż do nieba, zapewne widok z nich był jedną z najprzyjemniejszych rzeczy dla oczu. Oprócz wież zwracał swoją uwagę ogród znajdujący się z tyłu monstrum. Z miejsca w którym stała załoga można było dostrzec równo przystrzyżony labirynt bujnej roślinności i różowe róże, których zapach dało się wyczuć nawet z tak dalekiej odległości. Wracając do zamku stał on na niewielkim pagórku do którego prowadziły wspaniałe schody. Gdy załoga była już na ich szczycie mogła ujrzeć delikatne zdobienia drzwi wejściowych jak i okien, w których zamiast okien znajdowały się witraże o przeróżnej tematyce jak i kolorystyce co nadawało wszystkiemu niezwykły charakter. Zapewne architekt budowy chciał sprawić by nikt już z niego nie chciał uciekać i sprawić, że przepych i wspaniałość oczarują gościa do tego stopnia, aż zgodzi się na wszystko co mu zagrają. Mimo że zamek wyróżniał się od wszystkich innych w tej dziedzinie w środku był urządzony dość klasycznie i elegancko, jednak bez serca. Jakby nikt w nim nie mieszkał. Obrazu tego dopełniały portrety przodków państwa Sparks i wiszący diamentowy żyrandol który rozświetlał wnętrze. Lith ostrożnie stawiała stopy na delikatnych jasnych panelach. Czuła się bezpiecznie dzięki szatynowi, jednak jej zgubienie nadal w niej siedziało i nasiliło się, gdy zobaczyła a progu zawijających się delikatnie schodów młodą i piękną kobietę z czarnymi lokami. Spojrzała w kierunku Harrego i jego towarzyszki i od razu jej twarz rozpromieniła się nagłym blaskiem. Zaczęła szybko zbiegać ze chodów w swojej seledynowej dość ciasnej sukience uszytej na mare, jednak nadal nie tracąc przy tej gracji. Kiedy była już prawie na samym dole krzyknęła imie „Harry”. Na co wymieniony chłopak puścił talię i podszedł do dziewczyny, która wpadła z cichym piskiem w jego ramiona.
Nie trzeba było nawet znać białowłosej by wiedzieć, że ten gest chłopaka zranił ją jeszcze bardziej niż wcześniejsze wydarzenia. Po nauce u Harrego dziewczyna mogłaby powiedzieć, że ich relacje zmierzają w dobrym kierunku, jednak mając tą scenę przed oczami Collins chciała jak najszybciej uciec i zaszyć się w jakiś mały, ciemny kąt w którym mogłaby w końcu pokazać swoje emocje. Popatrzyła na Perrie, które dezorientowana patrzyła na Styles'a i zwróciła swoje piękne niebieskie oczy na Lith i lekko niezauważalnie kiwnęła głową. Podeszła do dziewczyny i złapała ją za rękę splatając ich palce. Pociągnęła ją i już po sekundzie znajdowały się obok Harrego i nieznajomej piękności. Gdy tylko dziewczyna ją spostrzegła wyszeptała coś do ucha szatyna swoimi krwistoczerwonymi ustami i odkleiła się od niego. Czarnowłosa spoglądała ciekawie na Lith i dziewczyna nie mogła oprzeć się wrażenie, że chce ją rozczytać. Chłopak natomiast odwrócił głowę i gdy tylko jego wzrok spoczął na twarzy białowłosej jego uśmiech nieco zblakł jakby zauważył jej nastrój i powagę. Nie dane mu jednak było cokolwiek powiedzieć, gdyż niebieskooka pociągnęła Collins w stronę pokojów gościnnych, które znajdowały się na na pierwszym piętrze. Edwards przeszła niewzruszona przez ciągnący się w nieskończoność korytarz, skręciła w kolejny i kolejny i kolejny, gubiąc już i tak zagubioną Lith, która próbowała jeszcze zapamiętać drogę powrotną. Dziewczyna o różowych końcówkach i równie podobnym kolorze włosów zatrzymała się dopiero pod drzwiami, na których wisiała kartka z napisem Malik. Wyciągnęła kartę z małej torebeczki i przyłożyła ją do czytnika. Już po chwili drzwi stanęły otworem i obie dziewczyny wkroczyły do przestronnego pokoju, który nadal wyglądał na dość drogo urządzony, ale nie tak jak inne części pałacu. Perrie siadła na idealnie zaścielonym łóżku i poklepała miejsce koło siebie. Lith spoczęła obok i spojrzała na dziewczynę, na której twarzy znajdował się lekki uśmiech.
-Jeśli chcesz, możesz tu zostać do kolacji. Oficjalna część balu zacznie się dopiero grubo po północy jednak nie martw się większość gości będzie już nieźle wstawiona.
-Dziękuje- białowłosa delikatnie uśmiechnęła się do niej.
-Pokój Harrego znajduje się kilka drzwi dalej na końcu korytarza na pewno je znajdziesz. Jeśli być chciała możesz zanocować u nas. Zayn- nie zdążyła dokończyć, a białowłosa już mówiła.
-Nie trzeba- chrząknęła- poradzę sobie z tym sama. Znasz tą dziewczynę?- spytała próbując zmienić temat.
-Nie, ale widziałam ją już wcześniej na szykownych przyjęciach ii- za jąkała się jakby nie chcąc o tym mówić i spuściła głowę.
-I?- nalegała dziewczyna
-I zawsze w towarzystwie Harrego- wyszeptała i spojrzała niepewnie w oczy Lith- ale to nie znaczy, że- nie zdążyła nawet dokończyć, a Collins przerwała jej skinieniem ręki.
    -To jego sprawa- powiedziała Lith.
Perrie jeszcze kilka minut przypatrywała się jej w ciszy. Zauważyła, że jej oczy z przyjemnego morskiego odcienia stały się szare, zimne i nieczułe. Jakby chłód opanowywał całą dziewczynę. Jednak dobrze wiedziała, że białowłosa nie będzie chciała się jej zwierzać czy tym bardziej rozdrażniać tej sprawy, więc zmieniła temat na przyjemniejszy mimo że niepokój o dziewczynę zżerał ją od środka. I tak minął czas aż do kolacji.


Gdy dziewczyny dołączyły do innych gości zasiadających przy długim, przesadnie nakrytym stole wszystkie oczy zwróciły się w ich kierunku. Lith czuła się niezręcznie w nowej sytuacji, jednak już chyba przyzwyczaiła się, że swoim wyglądem i nie tylko zwraca uwagę gdziekolwiek będzie. Mimo że prawie większość obcych jej osób obserwowała ją bacznie napełniła sobie miseczkę sałatką grecką i spożywała posiłek. Wreszcie nieręczną ciszę przerwała siwowłosa kobieta, która zaczęła wypytywać Harrego o nastrój. Siedziała po lewej stronie czarnowłosej dziewczyny, którą Lith zdążyła już „poznać”. Najwidoczniej była to jej babka lub ktoś bliski bo spoglądała co rusz podczas rozmowy na młodą kobietę, która wtrącała niekiedy swoje zdanie w rozmowę. Cała kolacja przebiegła by spokojnie i nie była by męcząca gdyby nie owa kobieta i jej pytanie.
-Ty jesteś Lithilidna Collins prawda?- spytała spoglądając na białowłosą z ciekawością. Błyskawicznie wszystkie rozmowy ucichły i można by nawet usłyszeć tykanie wskazówek zegara wiszącego na jednej z ścian.
-Tak- odpowiedziała- a pani to kto?
-Słyszałam o Tobie dużo opowieści- powiedziała starsza pani i w zamyśleniu podrapała swoją brodę- o Tobie i o twoim ojcu.
Lith kręciła się niespokojnie na krześle. Ta rozmowa nie zmierzała w dobrym kierunku.
-Kim pani jest jeśli można wiedzieć- ponowiła pytanie patrząc na starszą kobietę, która obserwowała ją cały czas podobnie jak reszta gości zgromadzonych w przestronnej jadalni.
-Ja?- spytała się ze zdziwieniem- Nicola Sparks, babcia Julies. Znasz Julies prawda?
Białowłosa zmarszczyła brwi ze zdziwienia. Nie rozumiała wszelakiego zainteresowania jej osobą, jednak z doświadczenia wiedziała, że nie jest to dobrze. Można by powiedzieć, że to rychła przepowiednia niezbyt dobrego zakończenia balu.
-Nie, umm jeśli pani pozwoli pójdę już do swojego pokoju. Muszę się przygotować na przyjęcie- powiedziała i nie racząc na jej odpowiedź wyszła z sali kierując się schodami do pokoju Styles'a. Nie wiedziała jednak że gdy tylko powiedziała ostatnie słowo kobieta uśmiechnęła się i popiła kieliszek wina na jej zdrowie.


Prawdą było, że Lith musiała się przygotować. Mimo że oficjalna część przyjęcia rozpoczynała się grubo po północy jak to określiła Perrie goście byli proszeni o przybycie na godzinę 21. Lith ostrożnie pogładziła błękitną jedwabną sukienkę, która świeciła się delikatnie w świetle lampek ustawionych w przedpokoju. Dla dziewczyny była ona idealna. Zwężana, bez ramion czek i delikatnie rozkładała się na końcu. Od prawej piersi aż do pasa biegł pasek malutkich kwiatuszków o odcieniu niebieskim. Wszystko dopełniała fryzura dziewczyny. Delikatnie pofalowane biało włosy dziewczyny kręciły się przy końcówkach, a w głowę wplecione miała diadem. Wyglądała jak księżniczka. To było pierwsza myśl Harrego, gdy tylko zobaczył ją czekającą pod jego drzwiami. Nie mógł ruszyć się przez parę sekund i fakt, że Collins go jeszcze nie zauważyła wpływał na jego korzyść. Połknął ślinę i wymusił się odwrócić od niej swoje zielone oczy.
-Pięknie wyglądasz- wyszeptał dostatecznie głośno by usłyszała.
Lith odwróciła się na jego słowa. Na jego widok mały uśmiech mimowolnie wpłynął na jej twarz. Popatrzyła na jego idealnie dopasowaną błękitną koszulę w takim samym odcieniu jak jej sukienki, przez którą prześwitywał zarys mięśni i nie dawał zbyt dużo miejsca na wyobraźnię. Harry wyglądał świetnie to trzeba było stwierdzić. Oprócz koszuli jego barki opinała idealnie skrojona czarna marynarka na nogach znajdowały się klasyczne spodnie o tym kolorze. Również krawat nie odstawał od reszty. Był idealnie założony dzięki czemu dziewczyna miała wątpliwości czy na pewno sam go założył.
-Chodźmy- powiedział i chwycił pod ramie prowadząc do ogromnej sali w której panował pół mrok. Większość sali wypełniona była przez gości, którzy obracali się z partnerami w rytm muzyki. Najwidoczniej sala z przekąskami znajdywała się w innym pomieszczeniu, bo oprócz sceny, na której śpiewała specjalnie zaproszona na tą okazje grupa, nic nie znajdowało się w pomieszczeniu. Harry poprowadził dziewczynę dokładnie na sam środek. Kilka par ustąpiło im miejsca patrząc na nich ukradkiem. Szatyn obrócił się w stronę białowłosej, pochwycił jej dłoń i złożył pocałunek cały czas patrząc na dziewczynę.
-Zatańczysz?- spytała chłopak gdy oderwał swoje malinowe usta od dłoni Lith.
Collins tylko skinęła głową nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Styles umieścił prawą dłoń na jej biodrze, a lewą złapał jej palce i splótł ze sobą. I tak delikatnie kołysali się przez kilka piosenek patrząc sobie prosto w oczy. Można by powiedzieć, że oboje zapomnieli o Bożym świecie, jednak coś musiało przywrócić ich do rzeczywistości. A dokładniej mówiąc zrobił to mulat, który niespodziewanie pojawił się obok pary, prosząc Harrego o krótką rozmowę. Dwóch mężczyzn popatrzyło na białowłosą. Spojrzenie Zayna niemo ją przepraszało za przeszkodzenie, ale oprócz tego samego uczucia w oczach loczka wyczytać mogła jeszcze coś. Rozczarowanie. Tak chłopak miał żal do przyjaciela, że zepsuł mu tą wspaniałą chwilę z Lith, jednak obiecał w sobie, że wszystko naprawi.
Lith odprawiła ich delikatnie, ale zanim dwóch mężczyzn zdążyło ją opuścić, szatyn jakby na pożegnanie ścisnął jej dłoń i pogładził po dłoni. Minęło nie wiadomo ile czasu, a Lith chociaż straciła już chłopaka w oczy nadal stała w miejscu, nie mogąc uwierzyć jak wiele znaczy dla niej sam dotyk zielonookiego.
-Tu jesteś- powiedział ktoś blisko jej uch dobrze znanym głosem o specyficznym akcencie- szukałam cie.
Białowłosa odwróciła się do źródła głosu. Popatrzyła na brązowowłosą kobietę o szarych oczach jak na ducha. Nie spodziewała się jej tutaj. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażała sobie tak czarnego scenariusza. Oto przed nią stała w złotej obcisłej sukni matka Lith. Amanda Cornelia Collins Callen. Tak właśnie ona stała przed dziewczyną z ramionami skrzyżowanym na piersiach,a w jej spojrzeniu można było zauważyć wiele emocji.
-Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?- spytała kobieta i nie racząc na odpowiedź córki pociągnęła ją za dłoń do jakiegoś pokoju obok.
Gdy obie panie przekroczyły próg pomieszczenia w nim nastała cisza. Lith patrzyła się w niedowierzaniu na znajdującą się na przeciwko kobietę.
-Posłuchaj- zaczęła ostrożnie matka- wiem, że nie zawsze się dogadywałyśmy, ale niektóre sprawy się pokomplikowały i jest coś o czym muszę ci powiedzieć- nie zdążyła dokończyć, a do pokoju weszło trzech mężczyzn każdy w innym wieku.
-Widzę, że znalazła pani córkę pani Callen- powiedział najstarszy i podał rękę Lith- jestem Sparks, Daniel Sparks,a to moi synowie. A ty jak się domyślam jesteś zagubioną córką. Jeśli się już wszyscy tu znajdujemy to może omówimy warunki naszej umowy?


W tym samym czasie Harry wysłuchiwał rewelacji swojego przyjaciela. Z tego co mówił nie wszystko poszło po ich planie. Musiał jak najszybciej odnaleźć Lith bo od tego mogła zależeć jej przyszłość. Nie da przecież pozwolić swojemu wujkowi wznieść umowę w życie. To było chore. Decydować o czyimś losie. Jednak jeśli musi coś zdziałać to on będzie jej wybrankiem. Tylko nieliczni wiedzą, że Harry wywodzi się z rodu Sparksów. Jego ojciec był jednym z synów Daniella. I on jako prawowity dziedzic mógł ubiegać się do bycia prawowitym następcą. Jednak teraz najważniejsza była dziewczyna. Nie wiedziała jeszcze w jak wielkie bagno wpakowała ją jej rodzina.
Jak na chwilę obecną jedno pytanie chodziło nieustępliwie po głowie chłopaka.
Gdzie ona do cholery jasnej jest?”





-------------------------------------------------------------------
Rozdział długi jako wynagrodzenie za miesiąc niedodawania żadnego notatki. (nie sprawdzony!)
Ten rozdział miał wyglądać inaczej, ale ze względu że nie wyrobiłabym się go napisać pewnie do 2 w nocy i miałby długość zapewne 10 stron, zrobiłam pewną zmianę. Możecie czekać się niezłych rewelacji w kolejnych 2 rozdziałach.
rozdział 20 = 20 komnetarzy (1os 1 kom)
Jeśli nie będzie tego warunku możecie znowu czekać długo na rozdział, który mam zamiar wstawić za niecałe 2 tygodnie. 
Obiecuję wam, że w 20 r będzie jeszcze więcej Hith moments!
Całuski Sylwia x

23 komentarze:

  1. Ja już strasznie nie moglam się doczekac,ciesze się ze już go wstawilas,ale ludzie wezcie się w garsc i komentujcie bo nie wytrzymam.
    Super rozdzial, tez bym byla zazdrosna o Harrego i ta cala czarnowlosa ,ale dobrze ze potem to się poprawilo,a mi po przeczytaniu tego rozdzialu w glowie stoi tylko jedno pytanie : O co do cholery chodzi z ta umowa ?!
    Zycze weny i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  3. Sylwiuu moja kochana :* już myślałam że nigdy nie dodasz tego rozdziału :P i błagam dodawajcie komentarze a tak wgl to ZAJEBISTE i nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny-roxi:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawde swietnie piszesz ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Booooooooskie<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero zaczęłam czytać tego bloga fajny jest. Chyba w ostatnim poście czy coś bylo wspomniane o scenach +18 pisz cale sceny ten kto jest za mały no to trudno BĘDZIE MUSIAŁ OMINĄĆ TEN FRAGMENTJA NP JJESTEM TERAZ NA WAKACJACH I NIE MAM DOSTĘPU TO MOJEJ SKRZYNKI A PO ZA TYM NIE BĘDZIE SIE NIKOMU CHCIALO PODAWAĆ SWOJEGO E-MAILU. Dlaczego my mamy odpowiadać za to ze ktos jest za młody na te sceny to jego problem.niech NIE czyta- proste. Na pewno dużo więcej osób wolałoby tak jak ja. W końcu tak jest na każdym blogu i nikomu nic się nie dzieje a fanfiction bez kreatywnych +18 to
    Nie ff przynajmniej dla mnie :/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział kd następny?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział jest zajebisty :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prostu boskie *.* Zakochałam się w tym opowiadaniu. Lofffffffki <3 ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG zajebi*** rozdział :D
    czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem strasznie ciekawa o jaka umowe chodzi . Czy cos sie stanie Lith . ? Oby Harry szybko ja znalazl .

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział! Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  16. Kiedy kolejny rozdział? Komentarzy nie jest mało więc next by nie zaszkodził

    OdpowiedzUsuń