*Głosujcie na Dark Angel w sondzie.*
*Komentujcie kochani i głosujcie w sondzie, dajecie mi tym motywacje i chęć do działania*
Na twarz Lith padły
pierwsze promienie słońca. Dziewczyna przetarła spuchnięte od
płaczu oczy i podniosła się z wygodnego łóżka. Rozejrzała
się po pokoju i śmiało mogła stwierdzić, że nie znajdowała się
w swojej kajucie. Dookoła panował ład i porządek. Jasno urządzony
pokój i przyjemna atmosfera dodatkowo zapraszały do spędzenia
w nim czasu.
- Widzę, że już
wstałaś- powiedział Niall gdy wszedł do pomieszczenia- zbieraj
się, kapitan ma nam do powiedzenia coś ważnego.
Dziewczyna na te
słowa opadła z rezygnacją na łóżko i wtuliła twarz w
poduszkę. Za chwilę poczuła głaszczące ją ciepłe dłonie
chłopaka.
- Co on ci takiego
zrobił Lith?- spytał się cichutko jednak nie dostał odpowiedzi.
Nigdy miał nie dostać- Musisz wstać, Harry nie lubi
nieposłuszeństwa.
Po tych słowach
odgarnął kołdrę pod którą leżała dziewczyna i rzucił
ja na drugi koniec pokoju. W kajucie słuchać było wyłącznie jęki
niezadowolenia białowłosej.
- Nie, ja chcę tu
zostać- wyszeptała i spojrzała błagalnie na blondyna.
- Przykro mi Lith,
musimy tam iść. Ale jeśli chcesz siądziesz pomiędzy mną, a
Zaynem i Perrie. Co ty na to? Jak najdalej od Styles- powiedział i
pogłaskał ją delikatnie po włosach.
W tej samej chwili
do pokoju wszedł Harry. To był najgorszy moment jaki mógł
sobie wybrać. Na jego twarzy można było dostrzec zdziwienie.
„Wreszcie jakieś
emocje!”- pomyślała sarkastycznie dziewczyna.
Najwyraźniej loczek
nie zamierzał wchodzi ani tym bardziej zapomnieć o zaistniałej
sytuacji. Wkroczył dumnie do pokoju, a drzwi zamknęły się za nim
w hukiem jakby odzwierciedlając jego uczucia wewnętrzne.
Zdecydowanym krokiem podszedł w kierunku Lith i wyszeptał jej do
ucha kilka słów, które pobudziły ją całkowicie i
wywołały straszliwy gniew. Błyskawicznie jej oczy przybrały
ciemnej barwy, a usta zacisnęły się w cienką kreskę. Jakby tego
było mało gdy chłopak wychodzi z pomieszczenia powiedział coś
jeszcze. Coś co przegięło szalę.
- Tylko się nie
spóźnijcie. I- powiedział z zaplanowaną przerwą, która
miała dodać dramatyzmu tej sytuacji- macie mało czasu, pośpieszcie
się.
Białowłosa
chwyciła pierwszą rzecz jaka wpadła jej w ręce i rzuciła w
stronę chłopaka jednak ten zdążył wyjść i uniknął tym samym
kolorowego wazonu. Blondynek, który przyglądał się całej
sytuacji, zaśmiał się rozładowując tym samym napiętą
atmosferę.
- Z czego sie
śmiejesz- warknęła dziewczyna i na zawołanie wybuchnęła kolejną
salwą śmiechu z chłopakiem.
- Zapowiada się
ciekawy dzień- zaśmiał się chłopak, gdy powoli się opanowali.
Gdy już para
dotarła na śniadanie w pełni ubrana i przygotowana byli tam
wszyscy. Niall i Lith usiedli obok siebie i zaczęli spokojnie jeść
śniadanie. W pomieszczeniu było czuć niezwykłą atmosferę. Nie
tylko blondyn i białowłosa promienieli dziś radością. Zaliczali
się do nich również śliczna Perrie, która dziś
ubrana była jakoś inaczej. Odświętnie. Na przeciwko dziewczyny
siedział jej chłopak. Zayn. Oboje uśmiechali się do siebie i
puszczali zagadkowe dla innych spojrzenia, po których tylko
mogli się domyślać, co stało się ubiegłej nocy, jednak żadne z
nich nie spodziewało się tak wielkiej niespodzianki, która
przyniesie im najbliższa godzina. A ona miała przynieść wiele
może aż za wiele.
- Lith- wyszeptała
Perrie i spojrzała na bladą dziewczynę, która zwróciła
w jej kierunku swoje śliczne morskie oczy- gdzie byłaś poprzedniej
nocy, chciałam z tobą porozmawiać i nie mogłam cię znaleźć.
- Dobre pytanie
Pezz- pochwycił temat lokowaty chłopak i spojrzał wyzywająco w
stronę skamieniałej ze strachu dziewczyny, po której można
było czytać z jak otwartej księgi, patrząc tylko na zaróżowione
policzki.
- Myślę, że to
nie twój interes Styles- warknęła i za szydziła z niego- na
twoim miejscu myślałabym bardziej o Kim.
Harry spojrzał na
dziewczynę ze zdziwieniem. Jego intuicja podpowiadała mu, że
wspomnienie rudowłosej kobiety w tej krótkiej wymianie zdań
coś znaczy. Coś bardzo istotnego.
- Perrie kochanie,
myślę że nastał czas by im powiedzieć- powiedział delikatnie
mulat i czule zwrócił swój wzrok na blondynkę.
Dziewczyna wstała
razem z chłopakiem i oboje przeszli na środek jadalni. Nikt oprócz
najbliższej załogi nie zwrócił na nich swojego cennego
spojrzenia, dlatego czarnowłosy wziął kieliszek i zaczął
delikatnie w niego uderzać. Nadal tylko mało procent osób w
pomieszczeniu zainteresowało się parą, która miała tak
ważne do przekazania wiadomości. Lith spojrzała na Perrie i mogła
śmiało stwierdzić, że dziewczyna była równie zestresowana
jak jej chłopak. Nie miała nawet siły wy krzepić z siebie choćby
najmniejszego pisku by zwrócić na siebie uwagę, dlatego też
Collins wstała i trzasnęła mocno ręką w stronę ostatniego
stolika, który stał pusty. Owy przedmiot roztrzaskał się o
ścianę i wytworzył potworny huk w pomieszczeniu tak, że wszyscy
spojrzeli się w jednym kierunku.
- Cieszę się, że
raczyliście zaszczycić nas swoją uwagą- powiedziała silnym
głosem dziewczyna, jakby wydarzenie, które spowodowało w
ogóle się nie wydarzyło- i jeśli raczycie Perrie i Zayn
mają nam coś ważnego do powiedzenia.
- Więc- zaczął
chłopak i powtórzył już zdecydowanym głosem- więc,
chcielibyśmy, ja i Perrie, ogłosić wam, że oświadczyłem się i
moja prośba została pozytywnie rozpatrzona. Prościej mówiąc,
ja i Pezz, przepraszam Pezz i ja jesteśmy zaręczeni.
Cisz spowiła salę.
Wszyscy w swoich małych główkach rozpatrywali słowa, które
wypłynęły z ust mulata. Niektóre, i tu trzeba wspomnieć,
że ładne jednak nadal stare panny, westchnęły z zazdrości. Lith
wstała ledwie na swoich siłach i podeszła do pary, pogratulować
im. Wiedziała, że są sobie przeznaczeni i kochają się
bezgranicznie, więc ta sytuacja była tylko do przewidzenia. Mimo
uczucia, którego „smaku” rozpoznać nie mogła, uścisnęła
przyjaciół i odeszła robiąc miejsce innym, którzy za
jej przykładem przyszli do młodych zaręczonych. Spojrzała
ponownie na promienna twarz Perrie odbierającą gratulacje i wszyła
z jadalni. Musiała odetchnąć świeżym powietrzem. Nie mogła
dłużej patrzeć się na jej radość i miłość, gdy jej serce
leżało jeszcze głąbiej niż dno oceanu. Tak głęboko, że nawet
najlepsza łódź nie była w stanie jej wyłowić. Znów
jej małe i delikatne serce zostało jej odebrane i rozbite chociaż
już kilkukrotnie musiała je sklejać. Chociaż już ktoś kiedyś
je skruszył. Skruszył barierę, którą sobie sama
odbudowała,a nowa miała powstać jeszcze silniejsza i jeszcze
grubsza, odgradzająca ją od tego łamiącego wszystkich uczucia.
Miłości. Uczucia, które mogło pokonać jej ciemną stronę,
która czaiła się w odmętach jej umysłu. Nienawiści, która
potrafiła przejąć jej całe serce i rządzić jej życiem.
- Lith- wyszeptał
cichutko Niall, wychylając się zza framugi drzwi- za pięć minut
odbywa się narada, jeśli chcesz możemy jeszcze porozmawiać.
Wydajesz się dziwnie przygaszona, czy coś się stało? To wina
Harrego?
-Nie -odparła- ja
po prostu... nie zrozumiesz- westchnęła z rezygnacją, myślami
wracając do wcześniejszych zdarzeń.
I w tej chwili
powoli cegiełka po cegiełce mur budował się w jej umyśle
,odgradzając ją od chłopaka.
- Wiem, że coś
jest nie w porządku Lith. Nie mogę zmusić cię do zwierzeń, ale
jeśli kiedykolwiek zechciałabyś porozmawiać, wiesz gdzie
mieszkam- chłopak uśmiechnął się jednak radość nie obrała
jego smutnych i zatroskanych oczu.
- Wiem Niall. Będę
pamiętać. Nie martw sie to tylko natłok wspomnień.
- Lith, gdyby to był
tylko natłok wspomnień nie wyglądała byś tak. Nie oszukuj się.
Chociaż nie próbuj oszukać samej siebie- powiedział i
odszedł zostawiając dziewczynę ze swoimi własnymi myślami.
Białowłosa nawet
nie próbowała rozważać jego słów. Miała więcej
zmartwień na głowie niż Niall i jego złote rady. Niedługo
zbliżała się rocznica śmierci jej ojca, a ona oddalona była od
miejsca pochówku o dobrych kilkadziesiąt, a może nawet
kilkaset mil. Wszystko było by dobrze, gdyby nie powrót
„Jego” i przejście Juss na tą obcą i ciemną stronę. Tak to
był problem, którym dziewczyna ciągle zaprzeczała sobie
głowę. Jej myśli stale wracały do spotkania z byłym
„przyjacielem” i zobaczeniem tego, którego nienawidziła z
całego swojego małego serduszka.
- Tak więc jak
wszyscy doskonale wiemy, jutro odbywa się „bal dobroczynny”
państwa Sparks. Zayn- powiedział Harry i zwrócił swoją
uwagę na czarnowłosego chłopaka- jako że twój ojciec nie
może się stawić, ty będziesz przedstawicielem swojej rodziny.
Sory stary.
- Spoko Hazza o mnie
się nie martw. Wiesz komu grozi większe niebezpieczeństwo- odezwał
się i spojrzał na białowłosą, która z niepokojem
przysłuchiwała się naradzie.
To wszystko co
działo się w głowie Lith gdy wszystkie oczy obserwowały ją
bacznie było nie do opisania. Pierwszy raz słyszała o balu
dobroczynnym tych ludzi, jednak ze zdjęć z magazynów i
plotek na ich temat, wiedziała, że przyjęcie nie będzie należy
do tych przyjemnych, a raczej jego kategoria zaliczy się do takich,
które trzeba przeżyć i nie wychodzić z cienia. Państwo
Sparks znani są ze swojej bez litości i chłodności. Dziewczyna
nie pamiętała skąd to wie, jednak była co najmniej pewna, że
miała trzymać się od nich z daleka.
- Harry- wyszeptała
i pierwszy raz od kilku dni spojrzała na niego z czystym
przerażeniem, zrozumiała bowiem, że jeśli loczek nie chciał
zjawiać się na tym bali to znaczyło, że trzeba było jakoś go
uniknąć- ccczy ja muszę tam być?
Chłopak spojrzał
na nią bezradnie i przeczesał włosy. Był zdenerwowany, to był
jedna z sytuacji, w których Lith mogła czytać jego emocje i
nie zgadywać co zaprząta jego umysł. Jednak teraz dała by
wszystko by bardziej się krył z tym co czuje. Nie chciała być
jeszcze bardziej przerażona. Nie chciała iść na ten bal,
wystarczyła jej reakcja innych na słowa, które wypowiedział
wcześniej Harry by wiedzieć, że to nie dla niej.
- Tak, musisz tam
być. Twoja rodzina jest wysokim stanowisku społecznym i jako jedyne
dziecko musisz stawić się na nim- wyszeptał loczek i spojrzał na
nią z niepokojem- jeśli sobie życzysz będę ci na nim
towarzyszył. Jestem szanowaną osobą i mogę zaprosić kogo sobie
życzę na swoją osobę towarzyszącą.
- Chyba za bardzo
nie rozumiem- powiedziała dziewczyna i zmarszczyła brwi
potwierdzając wcześniejsze słowa- jakie ma znaczenie twoje
stanowisko.
-Bo widzisz Lith- do
rozmowy wtrącił się Niall- na ten bal zaproszenie dostają osoby,
które znaczą coś na arenie międzynarodowej*. Wszystko
zależy do twojej pozycji. Osoba, która jest niżej niż ty
nie może pójść z tobą w charakterze osoby towarzyszącej,
jednak istnieje oboczność od tej zasady. Obocznością jest
małżeństwo. Jak wiesz twój ojciec był znanym oficerem, a
twoja matka leczyła najznakomitsze osoby, co czyni cię dziewczyną
na wysokim poziomie.
- A co z Harry-
spytała zaciekawiona białowłosa- nigdy o tobie nie słyszałam-
dodała spoglądając na zamyślonego chłopaka, który
wyglądał przez okno, rozmyślając.
- Nie jestem
odpowiednią osobą by ci o tym mówić- powiedział loczek
odwracając się w jej stronę. Niedługo wszystko sie wyjaśni
obiecuję, ale nie dowiesz się tego ode mnie. Nie pytaj, proszę-
powiedział delikatnie, gdy dziewczyna już szykowała się zadać mu
miliony pytań.
Po tych słowach
Lith nie odzywała się juz do końca narady. Uważnie słuchała
nowych rewelacji przyjaciół jednak myślami była gdzieś
indziej. Wiedziała, że bal wszystko odmieni jednak nie zdawała
sobie sprawy, że aż tak. Jedno było pewne dziewczyna nie była
przygotowana na tak wielkie wydarzenie w jej życiu. Przypomniała
sobie jak to było w dzieciństwie. Zawsze była bezpieczna, zawsze
nad jej losem czuwał ojciec, ale gdy go zabrakło robili to inny
ludzie, którym in pomógł. Wszyscy doskonale pamiętali
jakim świetnym i dobrych człowiekiem był. Zawsze mogli na niego
polegać. A później potoczyło się jak z górki.
Uciekła od matki myśląc, że było jej tak źle, a prawdę mówiąc
wpakowała się w jeszcze większe bagno. Gdyby tego dnia nie została
na statku Harrego już dawno byłaby w Jego potrzasku. Chciała
pomścić śmierć ojca, jednak nie miała aż takiej siły i mocy
jaką chciałaby mieć. Zbyt wcześnie skończyła treningi z ojcem.
Teraz musiała to nadrobić i nawet wiedziała jak. Wystarczyło
tylko przemóc wewnętrzną niechęć do loczka, która
zrodziła się wraz z obejrzeniem niechcianego pocałunku jego i
Kimberlyn. To wydarzenie zmieniło jej sposób patrzenia na
chłopaka, nie ufała mu jak kiedyś. Jedyna rzecz, którą
mogła zrobić to szczerze z nim o tym porozmawiać jednak rana,
którą zadał wydawała się jeszcze zbyt świeża. Ale cóż
mogła zrobić, tylko on miał tak doskonale opanowane techniki
czarnej magii i dobrze o tym wiedziała. Przekonała się o tym na
własnej skórze jak potężną moc posiada i dlatego właśnie
on wydawał się do tego zadania najodpowiedniejszy. Oczywiście
dziewczyna wolałaby korzystać z pomocy takiego miłego i
dobrodusznego Nialla jednak nie mogła kierować się sercem w tej
sprawie, a zdać się na rozum. Teraz był czas by wcielić swój
plan w życie zanim On ją znajdzie i zażąda czegoś czego dać mu
nie chciała. I nigdy mu nie da po dobroci.
-Harry- wyszeptała
cichutko, gdy wszyscy opuścili pomieszczenie i Lith została sama z
loczkiem- czy mógłbyś coś dla mnie zrobić?
Chłopak spojrzał
na nią ze zdziwieniem. Po dzisiejszej wymianie zdań na śniadaniu
nie spodziewał się, że białowłosa nie odezwie się do niego, gdy
nie będzie musiała. Podszedł do niej i stanął naprzeciwko. Z
góry spojrzał na jej lśniące, śliczne morskie oczy i
skinął delikatnie głową.
- Ccczy- za jąkała
się delikatnie z niewiadomego dla chłopaka powodu- mógłbyś
nnnauczyć mnie czarnej magii?
------------------------------------------------------------------------
- Dokończenie za 2 tyg albo jakoś w trakcie. Zaglądajcie na bloga kontynuacja będzie podpisana ogl jako "rozdział 16".
- Głosujcie na Dark Angel w sondzie.
- Komentujcie!
Świetny rozdział <33
OdpowiedzUsuńczekam na nn:3
Jestem pierwsza!Rozdział niesamowity...Już zagłosowałam:)-roxi
OdpowiedzUsuńJejku świetny rozdział ! Biedna Lith :c Mam nadzieję ,że Nail zacznie działać a Harry będzie zazdrosny :p
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością chciałabym Ciebie powiadomić, że Twój blog został nominowany do Bloga Miesiąca Maja. Wszystkie informacje znajdziesz na stronie, a jeśli będzie coś niejasne to pisz do nas na maila. ( spis.od@gmail.com )
OdpowiedzUsuńhttp://spis1d.blogspot.com/